“Faraon był tu i tam. Zirytował się, gdy mu kazano palić kadzidła przed świętymi krokodylami, które uważał za gady śmierdzące i głupie. A gdy jeden z nich w czasie ofiary, zanadto wysunąwszy się, chwycił pana zębami za szatę, Ramzes tak trzasnął go w łeb brązową łyżką, że gad na chwilę zamknął oczy i rozstawił łapy; potem cofnął się i wlazł w wodę jakby zrozumiawszy, że młody władca nawet ze strony bogów nie lubi poufałości.
– A może popełniłem świętokradztwo? – zapytał arcykapłana.
Dostojnik spojrzał spod oka, czy kto nie podsłuchuje, i odparł:
– Gdybym wiedział, że wasza świątobliwość taką zrobisz mu ofiarę, podałbym wam maczugę, a nie kadzielnicę. Ten krokodyl to najnieznośniejsze bydle w całej świątyni… Raz porwał dziecko…
– I zjadł?
– Rodzice byli kontenci!… – rzekł kapłan”
BOLESŁAW PRUS – FARAON
Zagubiony cytat po-recenzyjny
Można by rozważyć taką maleńką myśl. Żeby czasem, ale tylko czasem, jakiś nazbyt śmiały krokodyl zjadł jedno dziecko. Wiadomo, że potem by jednak oddał. Ważne, żeby przez jakiś czas, w ramach niewielkiej nauczki, było ono jednak wewnątrz krokodyla, a krokodyl byłby pełny dziecka. Obie strony byłyby wtedy kontente. Jak jednak wynagrodzić krokodylowi brak dziecka i jednocześnie odczuwaną wtedy pustość? Być może należałoby rozważyć wymianę dziecka na inne dziecko lub męża, żonę, dziadka czy też psa. Tylko czy krokodyl lubiłby takiego psa? Czy futro jest to coś z czym krokodyl chciałby mieć styczność?