Zamczysko o zapomnianej nazwie
Dawno, dawno temu w odległej krainie zwanej Czechy stało sobie zamczysko o nazwie, której nie potrafię zapamiętać – Zamek Velké Losiny. Niepozorny z zewnątrz renesansowy pałac to w zasadzie dwie budowle w jednym, o czym przekonujemy się dopiero wewnątrz zamkowego dziedzińca. Nie spotkałam do tej pory tego typu rozbudowy budynku pierwotnego, ale kto bogatemu zabroni. Chce połowę taką, a drugą (zapewne bardzo kosztowną, z zupełnie innej beczki) w całkiem odmiennym stylu – to ma.
Co tam w środku
W środku z Czeskim fartem, co było to i nadal jest w dużej mierze oryginalne. Nikt nie kwapił się niszczyć i plądrować jak to w Polsce PRL pospołu z miejscową lub „świerzonapływową” ludnością mieli w zwyczaju. Są więc w kuchni obrazy o tematyce rzeźniczo – kulinarnej, są stoły, szkatuły, łoża, portrety i fotografie, nawet tapeta jest oryginalna. Tylko sobie znanym magicznym sposobem ciągle trzyma się ściany, nie to, co współczesne wyroby co to tutaj odchodzą, a tam się odlepiają.
Jak się zwiedza Czeski zamek
No właśnie, jak się zwiedza, kiedy się języka nie zna. To już moi kochani zależy od Zamku. Bywa, że jest Polski przewodnik i można na takowego trafić o jakiejś porze. Nigdy nam się nie udało, wędrujemy więc z przewodnikiem Czeskim, który to nadaje do swoich i a) czasem, o zgrozo, zagada coś do nieszczęsnych Polaków sunących za grupą, a wtedy ty kiwasz głową i udajesz, że coś tam zrozumiałeś, chociaż równie dobrze może się Ciebie pytać, czy twoja macocha jest ośmiornicą. b) Ignoruje, ewentualnie sprzeda delikatny uśmiech – ufff.
Zamek Velké Losiny zaoferował nam zbindowaną książeczkę z opisem po polsku. Przewodnik więc robił swoje dla swoich, a my cichaczem wraz z wyjaśniającą broszurką o niewielkiej atrakcyjności wizualnej zwiedzaliśmy po swojemu. Ciekawe było, że grupa po nas składała się z przewodnika i dwójki zwiedzających. Ów przewodnik rozpromieniony walił opisy w pięknym British English, ale widać Polacy ciemna nacja, języków to to nie zna. Anglojęzycznego przewodnika nie proponowali nam nawet – tak wiem, można było zapytać, tylko ta Pani w kasie była tam troszkę jakby za karę, respekt wzbudzała i strach trochę…
Zamek Velké Losiny – informacje praktyczne
W zamku dostępne są dwie trasy, każda z nich trwa godzinę. Na całość poświęcić trzeba więc dwie godzinki co dla dziecka do lat trzech może być trudne, a dla niektórych egzemplarzy niespecjalnie wykonalne. Tym bardziej że mały człowiek porusza się w środowisku – nie tykaj mnie, nie wolno. Dla rodzin z maluchami jedna trasa na raz to aż nadto, w przeciwnym wypadku ryzykujemy konkretnym rozstrojem nerwowym po obu stronach barykady.
Cena, to już oceńcie sami zerkając na stronę. (Dla mnie troszkę drogo, ale to już moje osobiste zdanie) – Zamek Velké Losiny
Jak dojechać, no z tym to już chyba każdy sobie poradzi – mapka
Czy warto? – pewnie, że warto! Podróżować warto zawsze i wszędzie. Ważne żeby zabierać dzieci, choć czasem marudzą i zrzędzą, zabierać i pokazywać świat, bo od siedzenia w szkole niestety niczego się nie nauczą o świecie, który nas otacza, a już w szczególności niczego o prawdziwym życiu.
Gratisy
Tutaj takie moje ciekawisie kolekcjonerskie.