Miejsce Akcji – kuchnia
– Ale ty dzisiaj wstałaś zadowolona i uśmiechnięta – faktycznie, nasza Badzia była tego dnia wyjątkowo radosna przy śniadanku.
– O tak, bo ja jestem drapieżna!
Czy to ma jakiś związek z informacją, którą dzisiaj przeczytałam, że jakiś facet otwarł knajpę, w której nie obsługują wegan i wegetarian?
Dzieci to, jak się okazuje, radosne drapieżniki. Jak to się ma do jedzenia sera? U was też, póki jest ser, wszyscy jedzą tylko ser? Kanapka z serem, tost z serem, biały ser, serek utopiony, pomidorowa z serem nawet. Reszta dopiero jak się kończy ser. Jedzenie sera to nie drapieżnictwo, za to potem śmieją się jak głupi do sera… i ryczą, ciągle ryczą. Zauważyliście, że dzieci nie potrafią normalnie mówić, wszystko wrzaskiem, człowiek siedzi obok, kroi ten nieszczęsny ser i myśli jak, jak można żyć w takim harmidrze. Nawet z buziami pełnymi sera nie potrafią milczeć. Jak żyć?
Grubo jak człowiek w arsenale miliona zdjęć szuka po nocy sera, a na wszystkich fotach są tylko mięsiwa i wuszty. Będzie więc owca, jako element serowarstwa i dziecko jako drapieżnik proszący owcę o ser. Czy coś w tym guście.