Maladie
“Objąłem ją. Na wszystkie trytony Lira, przeklinałem swoją niedźwiedziowatą niezgrabność, moje sękata łapy i popękane opuszki palców, czepiające się jedwabiu jak rybackie haczyki. Ale Branwen, wpadająca w moje ramiona, wypełniła sobą wszystko, poprawiła błędy, zaokrągliła kanty – jak fala, gdy rozmywa zryty kopytami piach na plaży. Nagle byliśmy jednością. Nagle wiedziałem, że nie mogę jej utracić. Za nic. Za żadną cenę.”
Tak to widzę, tą różnice między kobietą, a mężczyzną. To wieczne uzupełnianie się. Jedność.