influencer zagląda do waszych dusz

O tym jak… nie jestem influencerem… jeszcze…

Influen… co?

Czeluście Internetu zaiste zadziwiające bywają, mógłby rzec Joda. Czytam i nie ogarniam. Kolejna nowomowa internetowa z cyklu jestem super, jestem cool, zajebiście fajna na necie mamuśka, podróżniczka czy tam inny okaz. Zaraz mi się czerwona lampka włącza, czujność wzrasta, ciekawość bierze górę. Zaraz, zaraz co to takiego jest to influen…coś tam i czy ja nie daj Boże tym nie jestem. Może jestem, a nie chcę, a jestem, a się boję tego.

Wujku google ratunku

Szybko sprawdzam i dowiaduję się, że influencer to taki ktoś, co to ma niby mieć wpływ na decyzje i opinie innych ludzi. Aha, czyli ogólnie rzecz biorąc człowiek. W zasadzie każdy, który nie boi się gęby otworzyć i jakiś posłuch ma. Po co więc to nowe egzotyczne pojęcie? Uwaga! Jest dalej: w odniesieniu do Internetów to jest taki człowiek co się w necie udziela. Oczywiście to nie koniec: ma kilkuset popleczników i jeszcze wpływa na ich zdanie i opinie. A ja głupia myślałam, że takie coś się nazywa bloger lub vloger i to z sukcesami, a teraz się okazuje, że nie, że przeszłość to zamierzchła. Jeśli swoją pracą osiągniesz sukces i ludzie chcą i lubią czytać co piszesz lub oglądać co do nich mówisz, przechodzisz na wyższy stopień wtajemniczenia otrzymujesz tytuł Influencera (palce się nawet nie składają na klawiaturze do tego słowa).

Po co?

Ja wiem, że całym moim sukcesem jest aktualnie 20 ludzi (w zasadzie to w większości moi znajomi). Chociaż po namyśle – jakby nie liczyć – znajomych mam więcej, a polubień tylko 20… coś tu chyba jest nie tak. Wracając do tematu, może mi ktoś wytknąć, że jestem zazdrosna stąd te moje czepianie się tego pojęcia. Wcale nie o to mi chodzi. Pewnie, byłoby fajnie mieć mnóstwo polubień, nie ma dwóch zdań, to cieszy, ale zazdrości nie odczuwam. Po prostu strasznie, okropnie wręcz mnie to rozśmieszyło. Samo słowo bloger już mnie bawi, ale nazwać taką działalność jakoś trzeba. Nie rozumiem tylko czemu nazwanie czegoś już raz nazwanego nie wystarcza. Trzeba pojęcia poprawiać i poprawiać. Kiedyś jak ktoś nie widział to się mówiło ślepy, potem niewidomy, teraz są ludzie z deficytami wzroku. Kalekę przemianowano na niepełnosprawnego, a pederastę na geja. Po co? Inaczej: co będzie dalej, kiedy i te słowa się opatrzą, a obdarzeni nimi ludzie poczują się urażeni. Może, jak to często bywa nastąpi wtedy nawrót do korzeni, niepełnosprawny z dumą stanie się kaleką. Prędzej jednak ktoś wymyśli nowe pojęcie takie brzmiące z angielska w myśl postępującej globalizacji. Hmmm… gorzej jeśli będzie to jednak coś z cyklu:

ذوي الاحتياجات الخاصة،

Pani Psycholog czy Psycholożka

Mam jeszcze jedno skojarzenie z modnym teraz nazywaniem Pań Psycholog — Psycholożkami. W głowie mi się to nie mieści. Serio? Pięć lat studiów, zakuwania, tytuł naukowy, a potem pozwalacie sprowadzać się do miana psycholożki? Pani Psycholog — to brzmi dumnie, psycholożka brzmi jak cześć garderoby, nakrycie głowy jakieś, czy inny kaszkiet. Więcej godności moje Panie, więcej godności.

To je zicher influynza

Tutaj jest pies pogrzebany. Wszystko to z powodu Influynzy czyli grypy. I jak tu brać na poważnie takie słowo jak influecer skoro jedyne o czym myślisz to o Komediantach z wczorajszej ulicy i pewnej kuracyji. Dla niewtajemniczonych podaję czas: 19:33. Dla tych ciekawych świata, eksploracji innych kultur, poznawania obcego języka zapraszam na seans w całości – warto!

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *