Z cyklu – lektura
Tutaj nasuwają się same epitety, brzydkie słowa, narzekania i odruchy głównie wymiotne. Nie wiem czy fakt zacnego wieku tej pozycji, powstałej w odcinkach w latach 1882-83, cokolwiek zmienia. Dodatkowo zadaje sobie pytanie czemu przyszło nam się zmierzyć z tym starym trupem skoro nie jest to to ani lektura obowiązkowa, ani nadobowiązkowa, a jedynie, jak się zdaje, przedpotopowe przyzwyczajenie Pani od polskiego. Pamiętam, ze szkoły, że Pinokio lekturą był. Pamiętam też, jako jedyne wspomnienie z nim związane, że tego się czytać nie dało. Z treści – zero, za to przeświadczenie o tym, że była to potworna katorga pozostało na lata. Jak się okazuje słuszne.
Pinokio – Carlo Collodie czyli droga przez mękę
Treść ma charakter wybitnie moralizatorski, wszystko sprowadza się do tego, że należy słuchać rodziców, dobrze się uczyć, być uczciwym i grzecznym, pracowitym i pokornym – a kto takim nie jest znaczy, że wyjątkowy Pajac, czy tam teraz po młodzieżowemu – Dzban.
Niestety Pinokio jest odzwierciedleniem wszystkiego co najgorsze, ale problemem jego nie jest fakt niesłuchania rodziców, czy tam, że jest leniem. Pinokio jest po prostu tępy jak buzdygan, głupi tak, że aż boli. Wszystko to co mu się przytrafia nie budzi emocji, a jedynie dezaprobatę, pukanie się w głowę i taki charakterystyczny grymas na twarzy, który zwykle, po młodzieżowemu, połączony jest ze stwierdzeniem: SAY WHAT?!!
Ewolucja bohatera
Uwaga ważne. Ciężka praca własnych rąk sprawiła, że drewniany pajac, który bestialsko zamordował gadającego świerszczyka, który wierzył w każda bzdurę, który odgryzł kotu łapkę, który został prawie utopiony w postaci osiołka przez człowieka, który planował przerobić go na bęben – się zmienił. Zmienił się i został chłopcem. Nie wiem jak od pracy może komukolwiek przybyć inteligencji. Pinokio to chyba pierwszy taki przypadek. Darujcie, ale więcej nie mam ochoty pisać, tak w zasadzie to chyba tylko chodzący, wstydzący się pocałunków tuńczyk wzbudził we mnie cień sympatii.
Co na to dziecko
Mamo, weź już nie czytaj więcej, bo tego się nie da. No to chyba wystarczy za całą ocenę. Co robić jak mus, Pani kazała. No to trzeba było sobie to jakoś umilić, pojawiły się wiec Toi Toie i inne rozśmieszacze w stylu: Pinokio wykaraskał się z wody pomagając wydostać się Dżepetto do Toi Toia. Niestety inaczej nie dało się przebrnąć i może to nie było zbytnio wychowawcze i grozi teraz, przy omawianiu lektury fekalnymi skojarzeniami, ale przynajmniej była jakaś radość.
Odradzam, odradzam, odradzam
Zatopić w czeluściach bibliotek jak w książkowym rekinie i zapomnieć o tej katordze. Nie rozumiem fenomenu, nie rozumiem następców jak Tołstojowski Buratino, nie rozumiem Disneya z jego równie okropną wersją i kolejnych produkcji na podstawie tej historii. Nie dostrzegam niczego wartościowego, niczego ponadczasowego, wtłaczanie w lekturach dzieciakom, że mają być grzeczne w tak toporny sposób uwłacza dziecięcej godności. Jedyne co dobrze zapamiętam, oprócz tuńczyka to Bar Krewetka. I tym oto dzisiaj się z wami żegnam. (Panie Zbigniewie – Mistrzostwo!).