Dnia pewnego, ciepłego wrześniowego wybraliśmy się na wycieczkę, która absolutnie miała nie być już grzybobraniem. Jest takie miejsce niedaleko Miasteczka Śląskiego, które zwie się Pasieki. Konkretniej jest to zalana kopalnia Bibiela Pasieki. Właśnie tam udaliśmy się na spacer.
Dzień był przepiękny, grzybiarzy niewielu, zalana kopalnia przedstawiała się bardzo fotogenicznie. Podążaliśmy brzegiem coraz to bardziej kurczącej się ścieżynki. Szłam na czele, a ponieważ coraz ciężej było się poruszać, odwróciłam się do idącego za mną Półdziecka i powiedziałam:
– Musimy zawrócić, ta ścieżka coraz bardziej się zwęża. Dalej nie przejdziemy.
Na co Półdziecko odwróciło się do podążającego za nim taty i powiada:
– Tato! Ratunku tu są węże!
Co było robić skoro tam były węże poszliśmy na grzyby. Było ich mnóstwo.