Ropa naftowa
Szybka burza mózgów. Co się komu z ropą naftową najbardziej kojarzy? Nie mam na myśli ceny paliw, chociaż dla potomnych nadmienię, że benzyna przy ostatnim tankowaniu, kosztowała mnie 6,99 za litr i zapewne nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Wracając jednak do ropy, o której chcę wam dzisiaj troszkę opowiedzieć. Zamykam oczy i myślę o tej czarnej oleistej substancji. Pierwsze co widzę to naftowe pola, konkretniej, pompy w postaci czarnych “młotków” poruszające się rytmicznie w górę i w dół. Widzę także przypadkową eksplozję i fontannę czarnej cieczy, a pod nią uradowanych odkrywców, którzy właśnie ustawili się na całe życie.
Teraz wjeżdżają czołgi i mamy wojnę o surowce, w tle szejk cały w atłasach liczy dolary (czemu akurat dolary?). Znienawidzone lekcje geografii – ciekła kopalina – 80–88% węgla plus wodór, siarka, tlen i azot. Rozpędzona maszyna przemysłowej rewolucji zmienia napęd z parowego na benzynowy. Akurat śpiewa Tuwima “że im gdzieś nafta z ziemi sikła i obrodziła dolarami” (stąd te dolary). Są jeszcze wizje ekologiczne. Wiertnicze platformy gdzieś na oceanach, monumentalne tankowce. Mycie ptaków zatopionych w ropie i marudzenie o zbyt szybkim wyczerpywaniu się złóż, te jednak odsuwam od siebie. Wynurzam się ze swojego snu wprost do roku 2018, do pozostałości polskiego marzenia o ropie i bogactwie.
Galicyjska Nafta
Pewnie mało kto wie, że w Polsce także wydobywa się czarną bohaterkę dzisiejszego wpisu. Nie są to pewnie spektakularne ilości, jakieś 1,39 miliona ton, czyli 3% polskiego zapotrzebowania. Jednym słowem grosze, aż się człowiek zastanawia czy warto się tak trudzić. Widać warto, w zasadzie lepiej mieć niż nie mieć, parę czołgów będzie można zatankować. Chce wam jeszcze powiedzieć, że dawno, dawno temu za lasami i górami, w Galicji, która nie należała wtedy niestety do Polski (w ogóle Polski wtedy nie było!) także wydobywano ropę. W pięknym roku 1909 wydarto ziemi 2,75 milionów ton, co dawało temu regionowi, uwaga, trzecie miejsce w światowej produkcji. Zadziwiające, prawda? Przecież wszystkim niezaznajomionym z tematem ropa kojarzy się raczej z bliskim wschodem. Złoża jej odkryto w Iranie dopiero w 1908 roku, 55 lat po otwarciu Kopalni Ropy Naftowej w Bóbrce.
Niepozorny pan z brodą, o smutnych oczach
Jan Józef Ignacy Łukasiewicz człowiek trojga imion i wielu talentów. Pracował w aptece i lubił sobie podłubać w aptecznym laboratorium. Dłubał sobie i dłubał, aż tu działania jego zaowocowały wydestylowaniem nafty metodą frakcjonowaną (i tutaj zainteresowani niech sobie poszerzą wiedzę w tej dziedzinie, ale już we własnym zakresie). My, mało zainteresowani tego typu procesami, zupełnie inaczej niż Pan Łukasiewicz, przejdziemy do zagadnienia drugiego. Mamy naftę, tylko co z nią zrobić?
Boże jak to się tu wszystko rozrasta. Okazuje się bowiem, że pierwszym człowiekiem, który wydestylował naftę, ale zapewne innym sposobem, był również Polak – Filip Neriusz Walter. Była ona jednak zupełnie do niczego nieprzydatną breją i dopiero nasz niepozorny pan z brodą, o smutnych oczach wymóżdżył, żeby toto wykorzystać w oświetleniu. Przerobił lampę oliwną na naftową i 31 lipca 1853 odpalił ten cud w oknie apteki, rozświetlając ciemną noc i swoją drogę do naftowego szaleństwa.
To, że się fajnie apteczne flaszeczki podświetlały, to jeszcze nie wystarczy. Trzeba było jakoś swój wynalazek sprzedać, dla dobra ludzkości oczywiście. Pierwszym korzystającym z tegoż dobrodziejstwa był pacjent szpitala na Lwowskim Łyczakowie, którego pilnie trzeba było nocą operować. Potem poszło z górki. Przeprowadzka do Gorlic, żeby do ropy mieć blisko i odpalenie pierwszej latarni ulicznej na skrzyżowaniu ulicy Węgierskiej i Kościuszki w Gorlickiej dzielnicy Zawodzie. Babach! Niby nic, lampę chłopina postawił. Zrewolucjonizował jednak swoim odkryciem życie ludzi na całym świecie, którzy aż do samego wynalezienia elektryczności korzystali z takiego właśnie rodzaju oświetlenia. Trochę przykre, że Edisona i Teslę wszyscy znają, a Anielskie Smutne Oczka? Taka analogia do dość znanego westernu tutaj się nasuwa – Dobry, Zły i Brzydki. Ten Zły to Edison oczywiście. Mhm.
Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza
No i dobrnęliśmy wreszcie do miejsca, o którym cały ten wpis miał być. Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza, czyli dawna Kopalnia ropy naftowej w Bóbrce. Tutaj właśnie poniosły nasze nieokiełznane nogi. Spacerowo – industrialne klimaty, dla każdego coś ciekawego. Maszyny, ciężarówki, urządzenia do wydobywania, wiercenia, tankowania, oświetlania. Stara drewniana zabudowa. Studnie wypełnione ropą, wyjaśniające projekcje rzutowane na ściany warsztatów, naprawdę kawał historii wydobycia w zupełnie nieznanym mi stylu. Bo do nos, fedrowanie to ino na grubie, a z gazu to ino metan.
Wszystko to rozmieszczone wśród zieleni, trochę jak w parku leśnym. Dwie na pozór wykluczające się rzeczy – przemysł i przyroda, funkcjonujące razem w tym właśnie miejscu. Zachwyciła mnie szczególnie stara stacja benzynowa CPN, człowiek z wiekiem robi się jednak sentymentalny i cieszą go widoki z własnego dzieciństwa. Wspomnienia ożywiają się, wypływają z naszych serc prosto w ciekawe rodzinnych opowieści, bardziej niż suchych faktów z muzealnych tablic, uszy dzieci.
Dla zainteresowanych zwiedzaniem storna kopalni – https://bobrka.pl/ i jeszcze profesjonalna reklama, a nie tam jakieś kwyrloczkowe bajdurzenia.
Ciekawostki
Znalezione w trakcie tworzenia wpisu.