Kapelusz Pani Wrony Okładka

O tym jak… czasem trudno rozpocząć – Danuta Parlak – Kapelusz Pani Wrony

Szybko, szybko zanim zmienię zdanie i położę się spać

Skoro tak dobrze poszło z tymi skarpetkami czas cofnąć się w czasie do najpierwszej szklonej lektury. Cofamy się więc i czas przewijamy do listopada 2023 roku, a tu czeka na nas pewna zrozpaczona Wrona. Od pierwszego momentu jej pojawienia się była to opowieść kontrowersyjna i dotąd jest dla mnie nie zrozumiałe jak zastąpiono O tym jak Wojtuś został strażakiem – Kapeluszem Pani Wrony.

Trudne czytania początki

Powinniśmy zacząć od tego, że przed rozpoczęciem pierwszej klasy, a w zasadzie na koniec zerówki przekazano nam, że jeżeli dziecko nie będzie umiało czytać po wakacjach, zaczynając klasę pierwszą problemem będzie nadążenie za programem nauczania. Pani ma dzieci dużo i nie jest w stanie poświęcić czasu, żeby każdego czytania uczyć. Trzeba było zacząć samemu, ale tym razem tak na poważnie. Bardzo szybko okazało się jednak, że nie będzie to takie proste.

I nie było

Ja przykładowo czytałam z grubsza płynnie już w zerówce i dwójka z moich kochanych córek również. Jako pięciolatki rozpoczęły swą przygodę z literkami, żeby potem w zerówce osiągnąć identyczny poziom katorgi, gdy przy wspólnym czytaniu inni ledwo dukali wyrazy, a ciebie aż skręcało, bo tyle to wszystko trwało. Tak to się jednak dziwnie składa, że są różne osobniki. Są czytelnicy szybko łapiący i też tacy, dla których nauka czytania to droga przez mękę pełną literowania, składania i dukania wręcz dramatycznego. A wszystko to połączone z niedowierzaniem, że można tak opornie uczyć się mojego ukochanego czytania. Można, ale nie traćcie nadziei, bo jak już się załapie to idzie z góreczki.

Wróćmy jednak do momentu dramatycznego literowania i przy czytaniu drugiego wyrazu w zdaniu, które wymagało tak dużego skupienia zapominania o pierwszym. Uchwycenie sensu całego zdania – niewykonalne. Tutaj wchodzi lektura, jak już wiecie Kapelusz Pani Wrony. Otwieram PDF, bo teraz jak sobie człowiek sam nie kupi lektury to niestety musi się jakoś ratować, i oczom nie wierzę. Cała strona tekstu, calutka. Nie tam jakieś Ala ma kota albo wspomniany Wojtuś, czyli w sumie wierszyk wydany jako mała, pierwsza książeczka na dobry początek czytelniczej drogi.

Myślę sobie, nie da rady, nie ma szans, nie przeczyta

Nawet jak przeczyta to jedynie bieżące słowo zapamięta. Czyli w sumie KONIEC, bo tak się często kończą dziecięce książeczki, a tu siedemdziesiąt stron. Nie było innego wyjścia, Kapelusz Pani Wrony przeczytałam dziecku ja, tylko jaki sens w takiej lekturze? Ponieważ jestem tą klasową wariatką, co to zawsze musi, bo inaczej się udusi. Zgłaszam wszystkie obiekcje, o których wielu myśli a boi się powiedzieć. Mówię więc wychowawczyni, że nie ma szans, żeby moje dziecko to przeczytało i pewnie nie jestem odosobniona.

Tutaj muszę mierzyć się z kontrą, że to błąd, że to błąd, że to błąd, że to błąd, błąd. Błąd, bo dzieci miały zapoznać się z lekturą, a nie ją czytać. Mhm. Rozumiecie teraz, taka na przyszłość nauka, którą wspomnijcie z rozrzewnieniem ZAPOZNAJĄC swoje dziecko z Lalką w klasie drugiej liceum. Tak właściwie, kiedy kończyć zapoznawanie, a zacząć wymagać czytania? Myślę, że jest wielu takich rodziców, którzy mogą mieć z tym prawdziwy problem.

Porzućmy już kontrowersyjny natłok liter i zdań wielokrotnie złożonych

Matko, teraz się będę gimnastykować. Treść, fabuła, bohaterowie są jak z tych biedrowych bajek, co wydawali je za piętnaście naklejek. Bajeczki o zwierzątkach leśnych, jakich tysiące, miliony nawet, tyle że kompletnie o niczym.

Czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, że i bajki w telewizji i książki dziecięce to w przytłaczającej większości jedynie – no użyję tego słowa, chociaż nie jest ładne – tępa rozrywka? Pamiętacie Pszczółkę Maję? Co odcinek opowieść o innym owadzie, prawdziwym, o jego życiu. To samo w bajce Przygód Kilka Wróbla Ćwirka, wiejskie zwyczaje w Przygodach Kota Filemona, Tajemnice Bursztynowej Zatoki i trudne życie rzecznych zwierzaków. Współcześnie seria o żubrze Pompiku albo komiks Umarły Las o dzięciołach. Tam też bohaterami są zwierzątka, ale opowiadają o świecie, w którym żyjemy, o tym, co dzieje się wokół nas. Są to przecież rzeczy niebywale ciekawe, tym ciekawsze, że prawdziwe. Często dużo bardziej magiczne niż wrona w kapeluszu z Paryża. Nie miejcie mi za złe, ale tu chodzi o szkolną lekturę, która ma bawić i uczyć jednocześnie. Wrona niestety niczego wartościowego nie uczy, a i z bawieniem u niej bardzo średnio.

Czuj nie żyj

Kapelusz Pani Wrony skupia się głównie na uczuciach bohaterów. Kolejna bolączka współczesności, masz odczuwać masz odbierać. Porzucić czyn na rzecz kontemplacji bodźców wszelakich, a wszystkie one są dobre, wszystkie są potrzebne. Nawet jeśli chcesz być dinozaurem, to jak najbardziej, jest to twój wybór i święte prawo jako dziewczynki. Kolejka do przeszczepu ogona na NFZ – siadem lat, chyba że ktoś wypadnie, bo akurat nie dożyje. I tak to w świecie samego odczuwania wyskakuje mały Wystraszek co się wszystkiego boi i to jest ok. Albo wrona rozpaczająca, że skradziono jej kapelusz, albo Nic, które przycupnęło w ogrodzie i nic nie zrobiło, skończyło za to na wszelki wypadek w słoiku. A jako wisienka na torcie, jako niewątpliwa kropeczka nad I – bociek co się żenił z żabą. W imię międzygatunkowej miłości został nawet jaroszem. Ja moi mili przepraszam, ale dla mnie to jest jakiś dramat. Niby bajki, ale głupie jakieś.

Wracając do Niesamowitych Przygód Dziesięciu Skarpetek

Oddać im należy, że mimo wielu mankamentów miały przynajmniej jakiś pomysł, były czymś innym, odrębnym i nie takim złym na tle kolejnej bzdurnej, nierzeczywistej historii leśnych zwierzątek. Skarpety nie skupiały się na odczuwaniu, a na podróży, na działaniu, na celu, na przygodzie i z tego wynikało jakieś odczuwanie, a nie z samego ich istnienia. (Matko, ja jeszcze te Skarpety nieszczęsne polubię i podniosę im liczbę gwiazdek na LC.)

Co powiedziało dziecko o książce Kapelusz Pani Wrony (tak SEO mi kazało)

No właśnie. Tutaj ciekawostka, dzieciakom też się nie podobało. Średnie – powiada najbardziej zainteresowana i najoszczędniejsza w słowach recenzentka. Tak się sama siebie zapytuję – czy znieść by ktoś mógł trzy tomy jęczenia Froda niosącego pierścień? Odczuwającego tak boleśnie swoje jestestwo, tak udręczonego ciężarem niesionego brzemienia. A jednak się z nim szło na wielką przygodę pełną niesamowitych czynów. Czynów – nie odczuwania i użalania się.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *