Dziecięce mądrości #64 – domek od ośmiu lat

Pozostając jeszcze w klimacie dziecięcym

A możesz Felifance oddać jedno krzesło skoro masz cztery?

Nie, to jest wszystko mój domek.

A Felifanka nie może bawić się z tobą w tym domku?

Nie bo on jest od ośmiu lat!

Czy może mi ktoś wyjaśnić, czym charakteryzuje się domek, który jest od ośmiu lat? Może miał na to wpływ fakt stania konstrukcji w naszej przydomowej rzece? Nie wiem, naprawdę nie wiem. W ogóle nie ogarniam tego ciągłego dziecięcego pędu do budowania domków. Mają w pokoju największy koszmar rodzica, a i tak budują obok konstrukt z krzeseł, kocy, książek, klamerek i gumek do włosów. To się potem wali, jedna coś przypadkiem urwie, a ja dowiaduje się że zrobiła to celowo. Ona się broni, że wcale nie. Potem jedna beczy, druga wrzeszczy, trzecia dokłada, ja kombinuję jak się ewakuować. Na końcu i tak nikt tego dziadostwa nie chce sprzątać. Przyznajcie się, myślicie tylko o tym koszmarze rodzica, o którym wspomniałam?

Koszmar rodzica czyli TIPI

Ten taki modny namiocik, cztery kije związane sznurkiem i szmata. Tu wchodzi niezawodny Kmicic.

Jakby tego barachła nie stawiać, stać nie chce, rozpada się, kije wyłażą, wiecznie rozwalone, wiecznie do poprawki. Zawsze, zawsze coś jest z tym nie tak, że zajmuje miejsce, to już nawet pomijam. Teraz ktoś mądry powie, bo to trzeba mieć specjalny stabilizator, a potem pokaże siedemset filmików jak to cudnie podnosi jedną ręką ustabilizowane to zakichane tipi. Od razu mówię, ja ten stabilizator mam! Przeszłam też siedemnaście szkoleń z wiązania patyków, czternaście z wykorzystania bawełny zamiast bizoniej skóry oraz dziesięć z montażu podłogi pikowanej i jedno z rozmieszczania poduszeczek. Ponadto wykryłam przynajmniej jedną wadę konstrukcyjną naszego egzemplarza, a mianowicie zbyt wysoko nawiercone w kijach otwory.

Wracając do stabilizatora, działa on w sam raz na tyle, żeby elegancko pokazać komuś innemu jak to jedną ręką podnoszę to przeklęte dziecięce akcesorium. Gdy tylko wejdą do niego dzieci, chociaż w sumie wcale nie muszą, sam z siebie jak trochę postoi i tak zmienia się we wrak. Nie dość, że trzeba walczyć ze szmatą, kijami i sznurkiem, dodatkowo walczymy ze stabilizatorem, który prawidłowo założyć można tylko raz, przy pierwszym składaniu, i za chiny ludowe nie da się go poprawić, kiedy całość mamy już ciut zwichrowaną. Osobnik, który wymyślił ten z wyglądu całkiem uroczy gadżet niech się w Chinach ludowych poniewiera, albo sam uda się na szkolenie do Szoszonów, czy innych Apaczów, byleby po powrocie nie uraczył nas dziecięcym mini kasynem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *