Kolejna historia z pociągu
I dziwnie trochę się zrobiło, bo wracam akurat z pogrzebu ojca mojej przyjaciółki, a w tej powieści, o której chcę wam powiedzieć, też umarł ojciec, tyle że małej jeszcze dziewczynki. Trochę mi dziwnie i trochę mi żal. Skoro z żalem jestem na świeżo, czytam Dziewczynkę z Parku i robi mi się jeszcze smutniej, bo już wiem i już przeczuwam, z czym mam właśnie do czynienia. Nie cieszy mnie wcale to, że jest to książka współczesna. Już nauczyłam się, że treścią wielu współczesnych bajek są jedynie opowieści o uczuciach. Co możesz czuć, jak się czuć, jakie uczucia są ważne, czemu i po co czujemy to i tamto. Fabuła szczątkowa, jedynie po to, aby można było te uczucia jakoś przedstawić za pomocą bohaterów.
Bohaterowie
Jest mała Andzia, której tata umiera i śmierć ta niesie ze sobą wiele smutku, przykrości i dramatów. Jest pogrążona w depresji mama, która dużo leży pod kocem i rozpacza. Powolne wychodzenie z marazmu umożliwia jej dopiero ponowne podjęcie pracy zawodowej. Jest Jeremiasz, przyjaciel bohaterki, który choruje na cukrzycę i z tego powodu miał wiele nieprzyjemności w poprzedniej szkole i kolejne troski w nowej. W tle plącze się gdzieś babcia, która tylko smutna kiwa głową i klasa dzieciaków, która w ogóle ani trochę niczego nie rozumie, przeszkadza i szkodzi.
Bolączki współczesnego świata
Wspomniana wyżej Andzia i Jeremiasz wędrują codziennie od domu do parku, od parku do domu, i do szkoły, czasem też wędrują do swoich domów. Chodzą roztrząsając swoje życiowe dramaty, zupełnie nie po dziecięcemu. Otaczający je świat obfituje w przykrości. Andzi umarł tata, mama wpadła w depresję, psa Jeremiasza, zły człowiek przywiązał w piwnicy do fotela i pozostawił na pewną śmierć. To teraz takie bardzo modne wątki w powieściach dziecięcych. Tata koleżanki z klasy porzucił rodzinę i odszedł. Za to Jurek Owsiak to jest gość, bo podarował dzieciakowi pompę insulinową. Tyle że należy się stuprocentowa refundacja pompy insulinowej dla każdego do 26 roku życia w Polsce. Wiadomo jednak, że system opieki zdrowotnej nie jest taki super cool jak sam Jurek Owsiak. No cóż, takie czasy, no i tylko w zasadzie problemów z czyjąś orientacją brakowało.
Najbardziej zasmuciło mnie jedno zdanie:
Mama nie pracuje, bo zajmuje się mną i dla tego jest zawsze bardzo zmęczona. Jak na nią patrzę, to myślę, że nie warto mieć dzieci bo cały czas trzeba na nie uważać.
Taka narracja współczesnego świata co z każdego internetowego kąta mainstreamu wycieka. Dzieci są be, absorbujące, trzeba o nie dbać, trzeba się trudzić, poświęcać. Z nimi nie można prześliznąć się przez życie po linii najmniejszego oporu. Tak bez zobowiązań, problemów, jedynie konsumując i bawiąc się. Może jestem dziwna i może trochę skrzywiona, ale nie powinny pojawiać się takie treści w książkach dla najmłodszych. Dzieci nie powinny czuć się nie chciane, odrzucone i problematyczne.
Bez morału i bez wyjaśnienia
Nie widzę też w Dziewczynce z Parku żadnego morału. Może tylko tyle, że wspomnienia bolą, ale zostają z nami na zawsze. Z czasem zmienia się po prostu nasze do nich podejście. Nie ma tutaj też żadnego komentarza do smutnych rozmyślań bohaterów. Akcja toczy się, bo się toczy. Nikt tutaj nie powiedział, że to nie fajnie, że koleżance odszedł tata albo że mama Jeremiasza w głębi serca wcale nie myślała, że jej dziecko jest niepotrzebne. Tak siedzę sobie w pociągu i myślę czego nauczy Dziewczynka z Parku młodego czytelnika? Tego, że takie sytuacje mogą się wydarzać, ale że są złe? Czemu nikt nie podejmuje próby oceny? Czy świat nie mówi nam teraz, że każdy ma prawo do nawet najgorszych uczuć i każde uczucie jest potrzebne? Gniew, agresja, depresja, fochy, napady szału, niedojrzałość emocjonalna, kłótliwość, nadopiekuńczość, zdrada – nic co ludzkie nie jest nam wszak obce.
Okruchy życia dla dzieci
Jako dorośli możemy spodziewać się takiej fabuły sięgając po Małeckiego. Od książki dla drugoklasisty oczekuję jednak czegoś więcej. Nie twierdzę, że do pewnego wieku nie należy poruszać trudnych tematów – wojny czy straty bliskich, ważne jest jednak jak to się robi. Kluczowa jest umiejętność zachowania równowagi pomiędzy złym i dobrym. Dzieci to nie zastanawiający się nad swoją egzystencją dorośli. Potrzebują, żeby ktoś opowiadał im świat, a nie porzucał je w tym świecie samopas.
Z przykrością stwierdzam, że jest to lektura szkodliwa. Pokazuje ona świat w sposób, jaki widzą go ludzie, z którymi nie jest mi w żadnym momencie po drodze. Pozycja chyba dla czytelników Onetu albo fanów Wybiórczej. To właśnie na Onecie przeprowadzono wywiad z autorką, który przed chwilą przeczytałam. Tak jak przypuszczałam nie zgadzam się z panią Kosmowską po prostu światopoglądowo. Jeśli osobiście jesteś fanem onetowej narracji i ich poniżenia na świat to jest to książka właśnie dla Ciebie.


Słowo o wydaniu
Żeby dziecko mogło przeczytać lekturę szkolną, trzeba ją sobie po prostu kupić. W bibliotece miejskiej do dyspozycji jest jedynie kilka sztuk, dostajemy więc książki w formacie PDF i drukujemy. Smutne to trochę, że w takiej formie dzieci poznają książki. Nie każdego stać na kupno pozycji, które czasem kosztują i 40,00 złotych, a potrzeba przecież nie jednej a kilku w ciągu jednego roku szkolnego. Szukamy więc często książek używanych, a jeśli już faktycznie nie ma innej możliwości posiłkujemy się tymi nieszczęsnymi wydrukami. Takim wydrukiem jest dla nas właśnie Dziewczynka z Parku, zilustrowana przez Emilię Dziubak. Jako miniatury w komórce ilustracje wydają mi się trochę nierówne. Niektóre są naprawdę piękne, a niektóre wyglądają trochę jak nie całkiem udane grafiki komputerowe. Trudno to jednak to dobrze ocenić mając do dyspozycji jedynie podgląd z komórki lub czarno biały wydruk. Jest to też kwestia ilustracyjnego gustu, a z tym to już wiadomo jak bywa.
Byłabym zapomniała
Co na to dziecko. A dziecko na to – nudna, smutna i czemu ta mama tak leżała pod tym kocem ciągle?