Te same romy ale inksze szolki

O tym jak… ôdnowić te same romy

Te same romy ale inksze szolki

Ślōnzok upośledzony – bo jak to w końcu zapisać. Pedzieć to ja, poradza, ale naszkryflać…

Terozki bydzie ô romie

Po polsku jak to się nazywa nie mam zielonego pojęcia. Po naszymu roma, na tej romie na malutkich haczykach wieszało się szolki, czyli filiżanki. Tak szczerze bardzo chętnie dowiem się, jak ten mebel, tą wisząca półkę nazwać można po polsku. Mieszkając jakiś już czas w Sudetach wiem, że ludzie tu nie mają czasem odpowiednich słów nazywających otaczający świat. Zachodzicie teraz w głowę, jakie to też mogą być słowa, służę przykładami: cicik, zmierzły, maszkiecić, lajera i być morze wspomniana już wcześniej roma.

Naszo nowo roma

Tak jakoś, zupełnie przypadkiem wpadła nam w ręce rzeczona roma. Stan klasyczny, drewno pomalowane białą farbą olejną. Co ciekawe warstwa tylko jedna, przez co ciężko usunąć taką opalarką. Udało się jednak i zgodnie z zamówieniem najstarszej zimorośli, roma pozostała w kolorze drewna. Nie jest ona wyczyszczona idealnie, a jedynie szorowana drucianą szczotką. Matka akuratna perfekcjonistka chciała wyskoczyć ze szlifierką oscylacyjną, siedmioma tarczami o różnym stopniu ścierania i do gładkości, i ideału doprowadzać, ale dziecko mi zabroniło. Zyskała jednak roma grzibowe wzornictwo szufladowe, wykonane ręką samej zainteresowanej zimorośli. Tak oto ocaliłyśmy od zapomnienia, zupełnie niepozorny element kuchennej dekoracji. Jak nam to wyszło oceńcie już sami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *