Na te Boże Nienarodzenie
Już wolne i za chwileczkę siądziemy do stołu. Szczęśliwi Ci, którym udało się zabrać całą rodzinę razem. Szczęśliwi Ci, którzy rodziny całej nie zabrali unikając tym samym kłótni przy stole, rzutów karpiem, mordowania babci i ogólnego rozgardiaszu.
Jeśli jesteście gotowi, a oczy wasze wypatrują pierwszej gwiazdki pamiętajcie o sobie, o innych ludziach. O tym, że nawet największemu bucowi trzeba ciepła i miłości. Pamiętajcie o braciach naszych mniejszych co kochają jak my. Choć Jezus urodził się w okolicach październikowego Święta Namiotów zaproście go do waszych serc, bo przecież nie jest ważny termin, dzień i godzina, żeby otworzyć swe komory i przedsionki na miłość. Z nim łatwiej iść, przynajmniej wiadomo, po co i jak żyć. Sporo egzystencjalnych problemów odpada i strach odchodzi, a tak wiele go teraz w każdym kącie.
Tego wam wszystkim życzę.
Mam jeszcze dla was piosenkę w prezencie
Piosenka jest już stara, ale ją lubię i co roku na święta przypominam ją sobie od nowa. Smacznego!
Dodatkowo
Wypada też w nowy rok wejść z czystym kontem. Przepraszam więc tych, których kiedyś obraziłam, którym zalazłam za skórę lub po prostu nie podoba im się moja wredna gęba. Wybaczcie wszyscy, że się denerwuję i krzyczę, że często zapominam o różnych rzeczach, czasem nawet o wszystkich. Darujcie mi, że zdarza mi się nie słuchać co do mnie mówicie, że jestem zmierzła, marudna i zła. Wybaczcie i niech wam będzie wybaczone. Trzymajcie się wszyscy ciepło.