Anaruk Chłopiec z Grenlandii - kogo staszy

O tym jak… straszy Anaruk Chłopiec z Grenlandii

Lektury, ach lektury

Zmagania z Podstawówkowymi książkami bywają łatwe i przyjemne, a bywają też Anarukiem chłopcem z Grenlandii. Chłopcem, którego nikt nie lubi i nikt miło nie wspomina i którego pamięta się jedynie z faktu plucia czekoladą i jedzenia mydła. Osobiście przyznaję się, że z całej lektury pamiętam jedynie fakt jej istnienia, oraz jej chwilowy brak w bibliotecznym asortymencie, przez co też jestem szczęśliwym posiadaczem własnego egzemplarza. Rozpoczynając dzisiejszy wpis myślałam, że nie będzie o czym pisać, a zrobiła się z tego bardzo ciekawa recenzja dla dorosłych.

Kogo straszy Anaruk Chłopiec z Grenlandii

Czemu nikogo to nie ciekawi, jak tam sobie Eskimosi żyją? Po odpowiedź na to pytanie muszę udać się do źródła, mianowicie do Całego Dziecka lat 9. Dziecko powiada co następuje: podobała mi się ale nie tak jak inne książki. Generalnie nudna. Fajne było jedynie jak Anaruk odpłynął na krze i upolował fokę, oraz jak uratował ojca przed niedźwiedziem. Nie jest zbyt wylewna w kwestii tej akurat pozycji moja pociecha.

Anaruk Chłopiec z Grenlandii

Kulam się ze śmiechu (czyli taka mała dygresja)

Przy okazji szkolnej lektury, może i dorosły się czegoś nauczyć. Nieszczęsnego Anaruka będzie niestety trzeba przeredagować, miejscami coś wyciąć, przerobić, a całość ulepszyć z godnie linią Partii wielkiego cudownego Socjalistycznego Związku Republik Europejskich w myśl ideologi poprawności politycznej. Amen. Słowo Eskimos moi mili jest słowem OBRAŹLIWYM, jako takie musi zostać czym prędzej zmienione na słowo Inuita! Komizmu dodaje jeszcze fakt, że Inuit w języku rdzennych mieszkańców znaczy Ludzie. Nazywamy więc ludzi ludźmi i wszystko już pasuje elegancko. Śmiechu co niemiara, naprawdę, naukowo ludy te nadal nazywa się eskimo – aleuckimi, zdaje się, że to przynajmniej połowicznie również je obraża, chociaż może naukowcy mają jakieś specjalne względy w tej akurat materii.

Zgorszenie

Z przykrością trzeba stwierdzić, że sieje Pan Centkiewicz zgorszenie, jak wcześniej Tuwim Murzynkiem Bambo, czy poczytna autorka kryminałów Agata Christie ze swoimi Dziesięcioma Małymi Murzynkami (nota bene pozycja ta doczekała się czterech wersji tytułu, to być może jedyna taka pozycja na świecie: “Dziecięciu Małych Murzynków”, “Dziesięciu Małych Indian”, “Dziesięciu Małych Żołnierzyków” i aktualny “I nie było już nikogo”. Nikogo, a bydło na 30 osób się zrobiło od tej chorej poprawności, a mordował przecież… no nie będę wredna). Anaruk Chłopiec z Grenlandii nie przystoi już jako lektura małym poddanym Eurokołchozu. Nie dość, że używa słów obraźliwych to jeszcze pozostawia po sobie obraz zacofania i głupoty rdzennych ludów – UWAGA! – już  nie Grenlandii, a Kalaallisut.

Ocena

Tradycyjnie według serwisu Lubimy Czytać.

Dziecko: 5,5/10 (przecięta,5)

Matka: 4/10 (może być)

1 thoughts on “O tym jak… straszy Anaruk Chłopiec z Grenlandii”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *