Zaczęło się od kolei
Nie ma to jak stara, dobra wyprawa pociągiem. Siedzi sobie człowiek spokojnie, a za oknem zmieniają się krajobrazy. Muszę przyznać, że na trasie Kłodzko – Wałbrzych zmieniały się wybitnie pięknie, w końcu słynie ta trasa ze wspaniałych widoków. Pociąg przejeżdża przez wiele wiaduktów i przez jeden naprawdę, naprawdę długi tunel, który wydaje się niekończącą tunelową opowieścią. Można zdrowo nastraszyć dzieciaki jeśli jesteś rodzicem sadystą. Muszę przyznać, że nie da się oderwać oczu od przewijających się za oknem widoków – zielone pagórki, kwitnący rzepak, Polska sielska – anielska, czysta, nieskalana współczesnością, ciut zapomniana, ciut biedna. Wałbrzyski dworzec psuje rozmarzenie podróżnych. Spokojnie, będziemy jeszcze wracać.
Chełmiec
Jako szczyt zaliczany do Korony Gór Polski Chełmiec był celem naszej kolejowej wyprawy. Chełmiec do spektakularnych gór nie należy, ma jedynie 851 m n.p.m… i całe szczęście bo Półdziecko swoją wagę ma i wnoszenie go, a właściwie jej, na wyższe wzniesienia nastręcza pewnych obiektywnych trudności.
Jak to zazwyczaj z rozmiarem bywa pojawiły się pewne kontrowersje dotyczące wielkości Chełmca. Okazał się on mniejszy niż zakładano (zasadniczo nic nowego) i został zdeklasowany przez Borową Górę, która ponoć wystaje nad poziom morza o 853,3 metry. Nowe pomiary jednak widocznie nie zrobiły wrażenia na zarządzie Korony Gór Polski i zmian w jej składzie nie poczyniono pozostawiając Chełmiec najwyższym szczytem Gór Wałbrzyskich. Sytuacja trochę jak z cholesterolem, wszyscy już wiedza, że nie jest on szkodliwy, ale lekarze nadal wypisują recepty na leki, które go niwelują. Takie nasze polskie smaczki.
Boguszowa Droga Krzyżowa Trudu Górniczego
Z dworca PKP kawałek trzeba przejść przez fragment miasta. Cóż tu dużo mówić. Miasta biednego i trochę straszącego swoją przedwojenną aparycją. Wałbrzych niestety wycierpiał wiele, o kontrowersjach dotyczących likwidacji Wałbrzyskich kopalń napisać można by zapewne książkę (pewnie wiele takich książek powstało). Miało być pięknie – wyszło, jak zawsze.
Zamiast nowych miejsc pracy po mieście rozhulało się bezrobocie i żal. Dziwnym wydaje się fakt, że w momencie rozpoczęcia likwidacji wałbrzyskiego górnictwa na ukończeniu była budowa nowoczesnego zakładu wydobywczego Kopernik – inwestycja za jedyne 24 miliardy, 380 milionów ton najlepszego gatunkowo węgla antracytowego, 120 lat nieprzerwanego fedrowania. Złoże ciągnęło się do Czeskiej granicy, mam brzydkie podejrzenia, że ktoś jednak za to złoże zapłacił.
Po Wałbrzyskich kopalniach pozostała droga krzyżowa, rozpoczynająca szlak na Chełmiec. Wije się ona między bajkowymi zielonymi pagórkami, a każda stacja przypomina jedną z Wałbrzyskich kopalń i Górników z nią związanych. Smutne to jak sama powolna wspinaczka Chrystusa na wzgórze czaszki, On jednak na końcu swej drogi zmartwychwstał dając światu nadzieję, czego o Wałbrzyskim przemyśle wydobywczym powiedzieć niestety nie można. Tam gdzie wkracza polityka nie można liczyć na szczęście, dobrobyt, pracę. Polityka, socjalistyczna do tego, przynosi biedę, smutek, oszukanych ludzi, dramat rodzin, dzieci, pijaństwo, samobójstwa, upadek. Nas to razi, politykom pospołu z wielkimi koncernami o to chodzi. Hodują nas w biedzie świadomie, regulują każdy przejaw naszego życia od becikowego po zasiłek pogrzebowy.
851 metrów nad poziomem morza
Jesteśmy, dotarliśmy, weszliśmy a tu niespodzianka – promieniowanie. Nadajników nastawiali i nadają, przy okazji smażą nasze komórki. A komórki mózgowe psują wieżą RTV, jeśli oczywiście włączysz telewizor lub radio. Jest także wieża widokowa, tylko ma ona taki mały feler, czynna jest w weekendy. W gratisie wielki metalowy krzyż, który stanowi zakończenie wspomnianej wcześniej drogi krzyżowej. Zabawna sytuacja z tym krzyżem, pozrzucali się na niego wierni, ale ktoś marudził, że w ekosystem wchodzi z buciorami ta instalacja, zwierzęta denerwuje, roślinom wadzi. Nadajniki, nie wadzą, a krzyż wadzi. Nadajniki – nie, krzyż – tak, logiki w tym za grosz. Tak, tak, tak, marudzę znowu. Co poradzę, brzydkie te nadajniki jak kupa i zaraz jakoś tak na wejściu. No, co poradzę, no co?
Wałbrzych
Tylnymi drzwiami, witani przez blokowisko, schodzimy do miasta. Trochę autobusem, trochę na nogach docieramy do rynku. Jednak coś idzie do przodu, kamienice odnowione, fontanna ładna, bruk nowiutki – dwa światy, urok naszych miast. Nie mamy jednak ani czasu ani chęci na zwiedzanie. Do dworca, który jakiś wariat wybudował na szarym, masakrycznie odległym krańcu miasta docieramy na własnych nogach. Wędrujemy przez dzielnicę gdzie nocą strach grasuje po ulicach, a droga długa jest…
https://www.youtube.com/watch?v=NQu0OjC_zRY
PKP – Pójdziesz Kolego Piechotą
Na dworzec dotarliśmy ledwo żywi marząc o wejściu do pociągu, dotarciu do Kłodzka i powrocie do Potworowa, gdzie kąpiel, gdzie grill cieplutki odgrzeje nasze karczki i wusztliki, i już, już, już… ale NIEEEEEEE!!! Tu godo Her Got – żodyn zug niy pojedzie – godzinne opóźnienie wyleżane na peronie.
Tak przygoda nasza się zakończyła, nie szczególnie dobrze zwiedziliśmy Wałbrzych, nie był to wszak nasz cel główny. Ważne, że ten Chełmiec zdobyliśmy i kolejna rameczka ze zdjęciem może wylądować na ścianie.
Na zakończenie – zła mysz. Urocza zła mysz.