Z dedykacją od samej autorki
Muszę powiedzieć, że to zobowiązuje. Raz, że dedykacja, dwa – piękne wydanie. Papier gruby trochę jak bibuła, twarda okładka, sznureczkowa zakładka. Bardzo fajne ilustracje Anny Gensler. Na bibliotecznej półce zachwycała swą zielonością. Wzięłam więc bo i tytuł chwytliwy. Wewnątrz mieszkają istoty zwane koniberkami. Małe skrzydlate koniki mieszkające na kwietnej łące. Każdy ma swój kolor, swoją osobowość i swój kwiat. Poznajemy je w jedenastu opowieściach z ich łąkowego świata.
Ha, ha, ha
Taka fajna książka – ciepła, pozytywna, wróżkowo – cukierkowa, nic tylko rzygać tęczą. To powiadam Ja – niszczyciel dobrego humoru i pogromca literatury dla najmłodszych. Nie lubię książek o emocjach pisanych dla przedstawienia samych emocji. O tym, jak ktoś cierpi, bo inni mu dokuczają, jak kocha z przeszkodami, które oczywiście udaje się pokonać, jak przyjaciele wygrywają trudne wewnętrzne walki innych istot. Na końcu wszyscy się przytulają. Źli zmieniają się w dobrych, kochanych i paskudnie przesłodzonych. Kiedy tylko przypomnę sobie fabułę, mój głos znika i narratorem opowieści w moim umyśle staje się cukierkowa baba o cieniutkim głosiku i artykulacji wróżki zębuszki, która w nadwiślańskim kraju nawet NIE ISTNIEJE!
Co na to dzieci?
Maluchom to się chyba nawet podobało. Nie jestem pewna ile w nich zrozumienia dla skomplikowanych emocji innych istot. Czy dzieci w wieku lat dwóch i pięciu rozmyślają nad takimi sprawami? Tak czy siak, jakiś czas koniberki były obecne w naszym domu, gdzieś tam wyskakiwały nieoczekiwanie z dziecięcych zabaw przesłodzone imiona jak Serpentyna, Rubinek, Słoneczko, Węgielek, Gwiazdeczka… zbiera mi się na mdłości, przepraszam. Latały sobie po łące wyobraźni, właziły w różne dziwne miejsca i same spotykające je sytuacje były dla dzieci ciekawe, a nie wyjaśnianie i nazywanie emocji tym sytuacjom towarzyszącym.
Niebezpieczne treści
Uczucia pięknie są w książce nazwane, wszędzie króluje miłość, przyjaźń, wzajemny szacunek. Wszyscy sobie pomagają i szczęściu nie ma granic. Można, dzieckiem będąc, zachwycić się takim światem. Aż tu nagle pod płaszczykiem tego idyllicznego społeczeństwa przemycamy takie drobne new age dla najmłodszych. O tym, jak jesteśmy częścią natury, która w pewnym momencie każe nam opuścić bezpieczną łąkę i udać się do innego, jeszcze bardziej sielankowego świata. Należy bowiem odchodząc we właściwym momencie, ustąpić miejsca młodszym. Stare Koniberki muszą więc same poddać się eutanazji, aby nie cierpiały z powodu starości i aby uniknąć przeludnienia na łące, albo raczej przekoniberkowienia. Tak właśnie książka się kończy, a ponieważ taka „śmierć” w utopijnym świecie zastanawia i robi wrażenie, dzieci o nią pytają i na długo zapada ona w pamięć.
Pamiętajmy
Można dzieciom przeczytać wszystko. Pożycza się, kupuje książkę i nie wie co ona tak naprawdę kryje. Ważne, żeby dziwne treści wykorzystać jako naukę. Jako opozycje do świata, jaki my chcemy dać naszym pociechom. Pamiętajcie, aby tłumaczyć dzieciom świat.