Ja to zawsze muszę popaść w jakąś kałabanię
Odkładam przeczytaną książkę i myślę, weź coś lekkiego, przyjemnego, prostego w odbiorze. Nie walcz z trudną literaturą noblistów, zostaw to, tylko się zmęczysz, zirytujesz, będziesz przeklinać ten dzień. To, że ulubioną książką Beksińskiego była Czarodziejska Góra, nie znaczy, że musisz czytać tego Manna. Odłóż tę powieść na półkę, tam jej było dobrze! Nie, nie idź z nią do wanny. Nieeeeeeeeeeeeeeeeeee.
Mam czego chciałam
Czasem wydaje mi się, że ja mam coś nie tak z mózgiem. Coś ze mną inaczej być musi, bo każdorazowo, gdy sięgnę po jakiś klasyk, no ja was kochani przepraszam, ale tego nie da się znieść. Mordęga i wielomiesięczna walka, żeby przeczytać, żeby zmóc tą wielką, piękną literaturę. Potem kiedy już się podołało, myśleć tylko, czy odłożyć na półkę, czy jednak do kosza z drewnem władować. Niestety, Tomasz Mann, noblista i jego Wyznania Hochsztaplera Feliksa Krulla to kolejna książkowa mina, na którą z uśmiechem na ustach i entuzjazmem wlazłam.
“W moich słowach słoma czai się”
Kiedy piszesz recenzję i jednocześnie obgadujesz z mężem transport piętnastu kostek słomy dla kur i kaczuch, nie może stać się nic dobrego. Tak w zasadzie nie wiem jaki miał Mann cel w stworzeniu tego dzieła. Jeśli chciał pokazać swą stylistyczną wielkość, to udało mu się. Doceniam język, jego zawiłość i styl, podobieństwo do Potockiego i jego Rękopisu nasuwa się samo. W obu przypadkach trzeba wykrzesać z siebie niezmierzone pokłady cierpliwości i dobrej woli, żeby zdanie po zdaniu przemieszczać się do tak upragnionego końca.
Wyznania Hochsztaplera Feliksa Krulla
Mierzymy się w powieści Wyznania Hochsztaplera Feliksa Krulla z historią pewnego młodzieńca, który codziennie stwarza samego siebie. Nie jest prawdziwy od pierwszej chwili świadomego życia. Wszystkim napotkanym ludziom maluje swą postać, tak różną od tego, kim był i jest w rzeczywistości. Kłamie, oszukuje, mami, wodzi i uwodzi, wierząc w istnienie tego nierealnego ja, za które się podaje i uważa. Wizualizuję go sobie jako skrzyżowanie młodego mężczyzny z wiecznie uśmiechniętym kotem z Alicji w Krainie Czarów. Jest kwintesencją samozachwytu, nieomylności, bezkrytyczności i farta. Wszystko bowiem mu się udaje i wszystko uchodzi mu płazem. Paskudna, obrzydliwa i śliska osobowość bohatera w połączeniu z trudnym językowo opisem sprawiają, że kosz na drewno jest jednak najodpowiedniejszym miejscem dla ostatniej, niedokończonej (może na szczęście) powieści Tomasza Manna.
Lubię wiedzieć z kim mam do czynienia
Wiadomo jak to z noblem jest, trzeba spełniać określone głęboko lewackie warunki. Można być zwykłym ojcem szóstki dzieci, ale wtedy raczej nobla się nie dostanie. Normalna rodzina to zbyt konserwatywne i nie daj Bóg wierzące środowisko. Ale jak się jest ojcem szóstki dzieci i niekryjącym się z tym homoseksualistą, to szanse na nagrodę rosną. Jak się ma do kompletu dwoje dzieci, które również są homoseksualistami to już mamy klarowną sytuację. Samobójstwo dwóch sióstr, samobójstwo dwóch synów. Przedziwna, przedziwna rodzina. I choć nienawidził nazistów nie jest mi z nim raczej po drodze. Nie sięgnę już po Tajemnicza Górę z obawy przed kolejną klasyczna miną.
Można mi teraz zarzucić i zarzucam sobie samej, że orientacja seksualna autora nie powinna mieć znaczenia, czy jednak Mann w Feliksie Krullu nie upatruje dla siebie kochanka idealnego, z lubością opisując i idealizując postać, tak dla kobiety odpychającą?