Denis Szabałow - Cykl Konstytucja Apokalipsy w piecu

O tym jak… zemsta zaćmiewa umysł – Denis Szabałow – Cykl Konstytucja Apokalipsy

Kochani, to była moja przedświąteczna recenzja, niestety nie udało mi się jej dla Was udostępnić przed gwiazdką. Święta jednak nadal trwają, chociaż z bólem serca trzeba było powrócić do pracy, szkoły, albo jak ja utrzymać ciągłość na straży ogniska domowego. Przeredagowanie całości na jakieś poświąteczne, dramatyczne smuty i rozliczenia z postanowień noworocznych uważam za niepotrzebne. Zostanie więc tak jak jest, schizofrenicznie, przedświateczno-poświątecznie. Może to po prostu tylko pętla czasowa spowodowana wybuchem wielu bomb?

Święta tuż tuż

Świąteczna atmosfera udziela się coraz bardziej i nie ma to, jak dobra na gwiazdkę lektura. Taka, co wprawi człowieka w świąteczny błogostan lub będzie doskonałym prezentem pod choinkę dla ukochanej osoby, jeśli oczywiście takiego prezentu jeszcze nie macie. Książką w sam raz odpowiadającą powyższym stwierdzeniom jest trzytomowa opowieść wprost ze świata, który z wielkim trudem wraca do normalności po nuklearnej zagładzie. Świata, w którym niedobitki ludzkości gnieżdżą się w starych schronach i liniach metra, w którym świąteczna choinka może cię zeżreć, a karp… O panie! Lepiej nawet nie mówić.

Denis Szabałow – Cykl Konstytucja Apokalipsy

Trwająca już od dłuższego czasu wojna na Ukrainie a wraz z nią obstrukcja agresora to nie jest to dobry czas dla rosyjskiego pisarza. Dla pisarza, który jest dodatkowo byłym wojskowym to już całkiem niedobre czasy. Niektórzy bowiem się obrażają i stronią od wszystkiego, co rosyjskie. Inni nienawidzą do tego stopnia, iż nawet gotowi są w piecu hajcować Dostojewskim, Sołżenicynem, Tołstojem, Łukianienkom, Glukhovskim i Szabałowem. Mnie to nie boli i mnie to specjalnie nie rusza, to tylko książki, a tam, to tylko człowiek taki jak ja – pisarz. Nie mnie sądzić jego pochodzenie i życie, chyba że przez pryzmat snutej opowieści. Bywa, że większych komuchów i czarniejsze świnie można znaleźć w zgoła innych i bardziej niespodziewanych miejscach niż Rosja.

Uniwersum metro 2033

Fani Merta i tego dziwacznego świata pewnie wiedzą czego można się spodziewać po uniwersum 2033. U Szabałowa jednak mamy małą odmianę, akcja nie toczy się bowiem w metrze. W tej odsłonie poznajemy mieszkańców niewielkiego schronu mieszczącego się na terenie równie niewielkiej miejscowości. Jakoś tak dziwnie się zdarzyło, że właśnie w tej małe mieścinie wojsko ulokowano dwie bazy. Jedną zwykłą, a drugą niezwykle tajną. Społeczność schronu, choć niewielka walczy o przetrwanie każdego kolejnego dnia. O ich zmaganiach opowiada czytelnikowi Stalker Daniła, bo to on jest głównym bohaterem. Kiedy spadły bomby był jeszcze maluszkiem, a teraz jako dorosły opisze całe swoje życie w dwóch przeplatających się czasach. Raz będziemy w teraźniejszości, a raz wrócimy do jego dzieciństwa i początków życia po nuklearnej zagładzie.

Prawo do użycia siły, Prawo do życia i Prawo do zemsty

Nie mam zamiaru, analizować poszczególnych tomów. Cały cykl jest spójną opowieścią i nie ma sensu rozdzielać jej na części, żadna z tych książek nie może bowiem istnieć bez pozostałych. Nie chcę też przesadnie zdradzać fabuły i dobierać przyjemności z lektury. Miło jest, kiedy przez dłuższy czas można wędrować gdzieś z bohaterami, żyć ich niełatwym życiem. Razem walczyć, razem opłakiwać zmarłych, otrząsać się z marazmu i kolejny raz przeć do przodu z nadzieją w sercu i pieśnią na ustach. Bohaterowie Szabałowa wiodą iście żołnierski żywot.

Militaria

Myślę, że autorowi należy się wielki szacunek, za niesamowitą wiedzę o wojsku, sprzęcie i sposobach walki, którą w całkiem przystępny sposób potrafi wpleść w czytaną historię. Nie jestem wielkim pasjonatem wojskowości, ale lubię poznawać świat, lubię wiedzieć co i jak przebiega. Od bohaterów Szabałowa możemy nauczyć się jak zorganizować mały desant, jak dowodzić kilkuosobowym oddziałem. Jakiego użyć sprzętu, gdzie się ulokować, żeby wygrać potyczkę. To były dla mnie dość ciekawe informacje i przede wszystkim było to coś zupełnie nowego. Nużące były za to opisy samej broni, skafandrów, naboi, plecaków, wozów pancernych, wyrzutni, strzelb i innych wojskowych akcesoriów, ale tak naprawdę można było je ominąć wzrokiem i przejść dalej do ciekawszych fragmentów. Muszę przyznać, że dobrze czytało się książkę, w której na każdej stronie można odnaleźć ogromną pasję do tego, o czym się pisze i niesamowitą radość w dzieleniu się nią z innymi.

Realizm

Za realizm opisu, sytuacji i decyzji bohaterów można dopisać kolejny plusik do karty postaci autora. Jak sam napisał w posłowiu – zawsze irytowały go niesamowite zdolności książkowych bohaterów. A to do cudacznej walki wręcz lub możliwości wielogodzinnych marszów z koniem na plecach. A to do niesamowitej celności, czy cichego chodu na wsi. Tak po prostu, jest jakaś postać i ona to wszystko ma w pakiecie. Pan Szabałow bardzo skrupulatnie i logicznie opisał skąd jego bohaterowie mają swoje kozackie umiejętności, jak dużo musieli poświecić siebie i jaki bólem okupili ich zdobycie.

Sensownie i logicznie opisany jest sam postkapitalistyczny świat. Dużo lepiej niż w trylogii Cienie Post-Petersburga Andrieja Diakowa. Mamy wprawdzie do czynienia z elementami fantasy, dodają one jednak smaczku czytanej historii, sam świat poza schronem jest całkiem racjonalnie poukładany. Gdybyśmy stanęli w obliczu globalnego ataku jądrowego nadal pozostałyby niewielkie czyste rejony lub takie, w których radiacja nie jest aż tak dokuczliwa. Poprzednie czytane przeze mnie powieści z uniwersum metra, w mojej opinii, niedopuszczany takiej możliwości. Można było za to odnieść wrażenie, że ludzkość, zamiast szukać wszelkich dróg do powrotu na powierzchnię ziemi, utknęła w metrze i tam też pozostanie po wsze czasy. W Konstytucji Apokalipsy mieszkańcy schronu planują wyjście na powierzchnię i powrót do życia poza ciemnymi korytarzami schronu. Mają świadomość tego, że nikt nie bombardowałby pustych i bezludnych przestrzeni tajgi, musiały więc gdzieś pozostać miejsca zdatne do normalnego życia, trzeba je tylko odnaleźć i do nich dotrzeć.

Snuta opowieść

Czas na kilka słów o fabule. Prawo do użycia siły, Prawo do życia i Prawo do zemsty to powieści przygodowe. Dużo w nich walki i strzelania, czasem trup ściele się gęsto. Toczy się wojna o zasoby i surowce, a jak to na wojnie, życie jednostki ma raczej charakter drugorzędny. Mieszkańcy schronu zostają napadnięci przez wrogie ugrupowanie wożące się po kraju pancernym pociągiem. Zaskakujący atak udaje się odeprzeć, a warunkiem zawartego rozejmu jest wyruszenie na wspólną wyprawę w celu ograbienia z zasobów zupełnie innej grupy.

Można odnieść wrażenie, że fabuła to zwykła wojenna nawalanka, ale nasi bohaterowie mają swoje przemyślenia i moralne rozterki. Bo czy można ograbić z żywności inną osadę, żeby twoja przetrwała? Czy można zabić człowieka za haust świeżego powietrza, za teren do życia o niskiej radiacji, za wodę i jedzenie? Nie ma tutaj prostych odpowiedzi, ja swoje oczywiście mam, takie chrześcijańskie i proste. Nie jestem jednak człowiekiem przypartym do muru i tak naprawdę nie wiem jak bym się zachowała w obliczu katastrofy. Pociesza to, że grzechy już zostały nam odpuszczone, także i te, które być może popełnimy ratując swoją rodzinę.

Uwaga spojer

Tę część niech przeczyta tylko ten, co już jest po lekturze, albo jest tak bardzo nieprzekonany do powieści, że ten aspekt odwiedzie go od poświęcenia czasu na czytanie czegoś, co bardzo mu się nie spodoba.

Mnie osobiście zakończenie cyklu bardzo zasmuciło. Zadana w tytule teza została niestety przyjęta przez akurat zupełnie bezrefleksyjnie. Twierdzi on bowiem, że człowiek, któremu odebrano wszystko, rodzinę i dom ma prawo do odebrania wszystkiego swojemu oprawcy. To mało zabić tego, który cię skrzywdził bezpośrednio. Należy też zrzucić bombę na całą wioskę, z której pochodził, mordując starców, kobiety i dzieci. Wtedy i tylko wtedy człowiek może czuć się spełniony, spokojny i dalej radośnie hopsasać przez życie. Zgroza, bo czytało się naprawdę nieźle, a tu na końcu taka szpila, taki niesmak okrutny i smutek. Tak oto rodzi się kolejna wojna, gnana czyjąś zemstą lub zachłannością. Może jednak nie jest dobrze czytać rosyjskiego autora, szczególnie takiego, który jest byłym wojskowym…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *