Dziecięce mądrości #64 – gra w zagadki

Zasadnicze zasady

Czasem, gdy nie mamy jeszcze całkiem dosyć, a w naszych mózgach jest więcej działających komórek niż dwie (te, które zamykają i otwierają źrenice) gramy sobie z dzieciakami w zagadki. Nie jestem całkiem przekonana co do zasad tej gry. Być może jest to jedynie zbiór ogólnych wskazówek, takie bardziej parley.

– Co to jest? Żyje w wodzie i jest wyższe od żyrafy?

– Wieloryb!


-To jest taka jaszczurka, co mieszka na pustyni. – to Felifanka zadaje teraz zagadkę.

Ale ty nawet nie wiesz jak ona się nazywa ta jaszczurka! – wkurza się Nasturcja, zresztą trochę słusznie.

– Właśnie, że wiem!

– No to jak!

Guma do żucia!


To jest jaszczurka, ma rogi, mieszka w wodzie – zadaje zagadkę najmłodsza.

Żaba – odpowiada wyrywnie tata.

Taaaaaak!

– Te rogi mnie naprowadziły.

Teraz będzie na smutno

Tak serio i zupełnie z inne beczki. Słabo ostatnio z pisaniem, za dużo za to – powodzi, sprzątania po powodzi, pomoru na elektronikę i pojazdy, przeciągającego się remontu sypialni. Wypadam z trybu, a tak po ludzku to budzę się rano i nie wiem, w co ręce włożyć. Zamiast dziarsko do przodu przeć, szuram noga za nogą i słabuję jesiennie. Szukam równowagi między pracą a odpoczynkiem, dzieciakami, swoją i ich szkołą, przyszłością i tym, co tu i teraz. Jestem już zmęczona, mam już dość. Albo jutro zalegnę na grypę i to będzie wyjaśnienie wszystkich moich dzisiejszych problemów. I jeszcze mysz mi jakaś chrobocze, a Paskuda nie chce powiesić prania. Jak żyć? Jak żyć?

Teraz będzie neutralnie

Nie jednak nie. To na smutno pisałam tydzień temu, a teraz jak tak się zastanawiam to chyba wcale nie jest mi lepiej. Dzisiaj myślę też dodatkowo, że jestem gruba i to myślenie wcale w niczym nie pomaga. Wkręciło mi się za to nowiny, konkretniej ten fragment:

Życie to nie zawsze droga
Na niej róże

Słucham i pamiętam tamten czas, czuje się trochę jak Bilbo wygłaszający swoją ostaną mowę przed odejściem. Jeszcze ta książka, którą czytam, taka daremna. Wszytko, nie tak. Odkładam ten klawiatur i siebie odłożę do łóżka, swoje zupełnie nieróżane myśli pogrzebię sennym marzeniem. Poczytam, popatrzę, zrozumiem więcej i wtedy wreszcie… opowiem wam pewną historię o Bolesławowie, a może też o samym boskim erpatre Faraonie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *