Tarnowskie Góry Fantastycznie - opowiadania

O tym jak… odkurzam wspomnienia – Tarnowskie Góry Fantastycznie

Najgorszy scenariusz dnia

Wczoraj wieczorem, na chwilę przed snem, naszła mnie wena i napisałam praktycznie całą recenzję książki. Siadam sobie teraz do komputera z myślą, że zrobię tylko szybką korektę i recenzja książki, której zapewne w życiu nie przeczytacie, poleci w świat. Recenzja w komórkowym notatniku, a mózg zlasowany ośmioma godzinami wykładów (tak, teraz jestem studentką). Zamiast „kopiuj” dałam „wklej” i nagle moja recenzja stała się linkiem do dysku z materiałami z wykładów. Może nie byłoby to takie głupie, gdybym, zamiast „cofnij”, nie wyszła całkiem z tej notatki. No i tyle — zamarzło. Po recenzji. A przecież zapisuję, żeby nie musieć pamiętać.

Wiem, że była raczej krótka, ale miła i przyjemnie się czytało. Zaczęło się od wspomnień i szło jakoś tak:

Tarnowskie Góry, tyle lat się obok przemieszkało, tyle czasu się tam spędziło, ale swoista więź, która czasem powstaje między miastem a sercem człowieka, tutaj nigdy nie powstała. Tarnowskie Góry nigdy nie były moje, mimo częstych odwiedzin. Chodziłam tam na zakupy do małego sklepiku z dżinsowymi gaciami — mieścił się zaraz przy rynku. Ciekawe, że przedwczoraj kamizelka, którą kiedyś tam kupiłam, chyba jeszcze zanim poszłam do liceum, została wygrzebana gdzieś z kartonu i wrzucona do prania. Teraz najstarsza Zimorośl Paskuda będzie ją nosić dumnie. W zasadzie — nie nosić, a stylizować.

Często bywaliśmy też na hali. Czy miała ona jakąś nazwę? Pewnie tak, ale w domu mówiliśmy: „jedziemy na halę”, i było wiadomo, o co chodzi. Na hali kupowało się ubrania i artykuły spożywcze na długo przed tym… no właśnie, tak fajnie mi się to wczoraj napisało. Na długo przed tym, zanim korporacje wsadziły sztandy w monokulturowość marketów — tak jakoś to szło. To już kombinujcie, rozkminiajcie, ewentualnie mogę odpowiedzieć na pytania.

Spacery po rynku i wizyty w Sedlaczku. A tam — lody. A w tych lodach ta, fascynująca mnie za bajtla, płonąca kostka cukru. To było coś mega fajnego. Pamiętam, że na tę kostkę cukru zabrałam mojego wtedy chłopaka, dzisiaj męża. Odhaczam też w kalendarzu, że koniecznie należy sprawdzić, czy rzeczona kostka cukru nadal jest w Sedlaczku serwowana. Najwięcej jednak czasu na Górach spędziłam na dworcu autobusowym. To było moje miejsce przesiadkowe w tej cholernie długiej podróży z Katowic do Żyglina. Tak, wiem — nazwa niespecjalnie chwytliwa, ale ma w moim serduszku specjalne miejsce z napisem „DOM”.

Teraz dopiero będzie o literaturze

Pamiętam, że wspominałam w pierwowzorze o tym, że nie lubię opowiadań. Tyle że ostatnio drugi już tom opowiadań czytało mi się bardzo dobrze. Muszę więc zmienić adnotację w karcie postaci — z osoby, która nie lubi opowiadań, na osobę, która zaczyna jednak lubić opowiadania. Jak powiedziała, tak też uczyniła. Teraz darujcie, ale udam się do mojego stosiku wstydu i przyniosę książkę, o którą dzisiaj tyle szumu. Oczywiście musiało okazać się, że po drodze przeczytałam jeszcze dwie inne książki i trzytomową mangę, którą wcisnęła mi Zimorośl Paskuda, ale o nich będzie już następnym razem.

Tarnowskie Góry Fantastycznie

Książkę dostałam od męża — widać zasmakował mu ten lodowy puchar z płonącą cukrową kostką. Zaćwierkał w nim cichutko sentyment do tarnogórskiego dworca i kupił w internetowych czeluściach. Mąż kupił, ja otrzymałam. Pierwsze wrażenie nie było zbyt dobre. Pomyślałam, że to będzie pewnie straszny badziew, bardziej jakaś reklama na zlecenie urzędu miasta niż faktyczna powieść. Zwracam jednak honor wydawnictwu i autorom — niesamowicie się pomyliłam. Wszystkie zebrane opowiadania były naprawdę udane. Jedno z nich — Pełnia Światła Radka Raka — zostało przeczytane przynajmniej trzem osobom, a i wam także nie szczędziłam fragmentów. I choć kot nie jest moim ulubionym zwierzęciem, mężczyzna przemieniony w kota to zupełnie co innego. Co ciekawe, przeczytane historie nadal ze mną zostają, nie rozmywają się szybko w pamięci jak niektóre rozrywkowe książki.

Nigdy nie zapomnę też starego Pierdwy. Rzadko zdarza się, że sam autor napisze komentarz pod cytatem ze swojej opowieści. Rozpiera mnie duma, iż udało mi się ugościć tak znamienitą osobę w swoich skromnych progach. Pozdrawiam serdecznie Pana Bochińskiego i zapytuję, czy już dowiedział się Pan, jak sprawy się mają ze starym twardochowym Pindurem?

Podsumowanie

Jeśli czujesz sentyment i ciągotę do Gór, masz — przeczytaj Tarnowskie Góry Fantastycznie i fantastycznie się baw. Uważaj, żeby nagle nie zmienić się w kota lub żarłocznego chomika. Pilnuj swej ścieżki, bo możesz zbłądzić gdzieś w rejony Szmatławic albo Hołdy Popłuczkowej, a wtedy nie wiadomo, co się może wydarzyć.


Tarnowskie Góry Fantastycznie - opowiadania

Ten kubeczek ze zdjęcia kupiłam mężowi na jedną z naszych pierwszych rocznic. Chyba nawet na pierwszą, właśnie w Tarnowskich Górach. W poniedziałek stuknęło nam już 25 wspólnych lat i trwamy jak te tarnogórskie kamieniczniki z kubeczka. Pamiętam, że tak bałam się go wtedy kupić — nie wiedziałam, czy się spodoba, czy nie. Wracałam do tego malutkiego sklepiku z rękodziełem chyba ze trzy razy, aż wreszcie przekonałam samą siebie, że to będzie dobry prezent. Proszę — po 25 latach ciągle z nami.



Kurcze, kurcze, a tych historii są dwa kolejne tomy. Kochanie… słyszałeś?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *