Przeminęło z wiatrem - trzy tomy

O tym jak… wieje wiatr

Przemijanie

Tak długo czytałam, że teraz przyjdzie mi zapłacić w bibliotece karę. Trudno, może przyczynią się te skromne fundusze do zakupu ciekawych nowości.

Książka Przeminęło z Wiatrem była na mojej bardzo długiej liście pozycji do przeczytania i pewnie jeszcze długo długo pozostawałaby na niej gdyby nie wiek mojej babci. Babcie mają taką dziwną właściwość, że nie stają się młodsze… fizycznie oczywiście. Moja babcia ze szczęśliwego rocznika 1927 niestety także nie młodnieje i właśnie żeby zrobić jej przyjemność przeczytałam opowieść o trudnych losach Scarlett i jej rodziny.

Początki

Zaczęło się strasznie. Pomstowałam, wściekałam się, trafiał mnie szlak. Miałam ochotę mordować. Bale, bale, tańce i imprezy, a na nich panie i ich garderoba opisana szczegółowo. Suknie zielone albo w kwiaty, koronki i krynoliny, pantofelki i sznurówki, czepce i kokardki. Ta ładna, a ta brzydka. Ta uśmiechnięta z dołeczkami, a to dżentelmen czy tam inny murzyn. Szynki i smakołyki, sztywne matrony i wygłodzone panienki.  Skakało mi ciśnienie i nie mogłam dać wiary co ja właściwie czytam. Wyrok zapadł szybko i zawarł się w stwierdzeniu: bzdurne romansidło dla pensjonarek. Gdyby nie babcia rzuciłabym książką tak daleko, że z wiatrem doleciałaby do samej biblioteki.

Wojna

Wojna zmienia wszystko. Zmieniło się i moje spojrzenie na książkę i sama opowieść także się zmieniła.  Nadszedł moment w historii Ameryki i stał się on tłem powieści, a był to moment, w którym ktoś na górze, ktoś u władzy pogroził paluszkiem i  powiedział: O nie, nie kochani Konfederaci, nie odłączycie się od nas bo wasze podatki powinny być nasze. Chcemy waszej bawełny i waszej ziemi. Chcemy zakończyć wasze stare wzorowane na monarchii obyczaje, spokojne życie plantatorów. Zdaje się, że to masoneria miała w tym swój udział, sukcesywnie niszcząc w każdym zakątku ziemi przejawy dawnego dworskiego życia i przygotowując grunt pod to bagno, w którym teraz tkwimy.

Słabo znam się na historii Stanów Zjednoczonych i rada bym była gdyby ktoś mógł mi odpowiedzieć na jedno pytanie. Ile prawdy jest w tle historycznym Przeminęło z Wiatrem? Głównie nurtują mnie stosunki plantatorów z murzynami ponieważ to, co opisano w Korzeniach Alexa Haleya ni jak nie ma się do opowieści Margaret Mitchell.

Wracając do samej powieści, były momenty kiedy naprawdę nie potrafiłam się oderwać, to mnie bardzo zszokowało. Czasami tak mocno zagłębiałam się w lekturze i  czułam wtedy jakby to moi przyjaciele ginęli w tej potwornej bratobójczej wojnie. Brawo dla autorki. Nagle ta początkowa paskudna nuda nabrała sensu, stała się nostalgicznym wspomnieniem okresu dobrobytu.

Ludzie

Teraz troszkę pospojleruję. Scarlett, główna bohaterka, mimo całej swojej zaradności i mojego wielkiego szacunku do tej jej cechy jest tak niesamowicie, bezdennie tępa i głupia, że aż żal bierze. Kompletnie nie rozumie otaczającego ją świata, jeszcze mniej rozumie otaczających ją ludzi. A ludzie Ci kochają ją miłością głęboką i szczerą. Nie wiem co Pan Wilkes i kapitan Butler w niej widzieli. Inaczej, wiem co w niej widzieli bo opisane jest to dość szczegółowo ale pojąć ich postępowania nie sposób.

Książka pełna jest ludzkich dramatów, tak naprawdę bardzo mało w niej szczęścia. Jeśli już przez jakiś czas wszytko dobrze się układa to szybko zmierza do katastrofalnego końca. Książka odłożona na półkę pozostawia w sercu strasznie dużo smutku i żalu.  Smutno mi z powodu Melanii, która dobrocią obdzieliłaby cały świat, żal mi Ashleya bo nie potrafił się przystosować pozostając na zawsze niewolnikiem poprzedniej epoki. Żal Karola, za którego wyszła na złość Melanii i Ashleyowi. Żal mi Franka Kenediego, którego Scarlett podstępem odebrała kochającej go siostrze, a w efekcie przyczyniła się do jego tragicznej śmierci. Strasznie, strasznie szkoda mi Kapitana Butlera. Człowiek o niebywałej inteligencji i tępa rura jaką jest Scarlett połączenie iście tragiczne w skutkach.

Przeminęło z wiatrem

Mali ludzie

Cały czas chodzą mi po głowie wyobrażenia dziecięcych postaci. Przecież to właśnie dzieci cierpią najbardziej od głupoty i konfliktów dorosłych. Zbiera mi się na płacz kiedy przypomnę sobie przerażenie małego Wade’a. Tak bardzo bał się Jankesów, że praktycznie nie potrafił mówić. Potworna obojętność Scarlett – jego matki – na to co z czteroletnim chłopczykiem uczepionym jej spódnicy się działo. W drugim tomie pada także takie stwierdzenie, że Scarlett uważa swoją malutką córeczkę Bellę za głupią bo ta nie potrafiła się dłużej skupić na czytanej bajce i zadawała dziecinne pytania. Mądra pani O’Hara się znalazła. O małej Bonnie nawet nie będę wspominać.

Tak, żal mi po kolei wszystkich bohaterów książki. Tylko Scarlett, tylko jej jednej żałować nie potrafię. Ani żałować ani lubić. Gdyby sama ze schodów nie spadła chętnie bym ją zepchnęła, albo tłukła, tłukła i tłukła niemiłosiernie, codziennie aż bym wytłukła głupotę i chory materializm z jej ślicznej główki.

 Tako rzecze Bibliotekarka

Biblioteczny egzemplarz, który wypożyczyłam jest wydaniem trzytomowym. Pani Bibliotekarka dziwiła się, że zabieram wszystkie trzy tomy od razu. Na moją uwagę, że potem ktoś mi wypożyczy drugi i będę musiała czekać, odpowiedziała:

– Tego już nikt nie wypożycza.

Znak czasów.
Żeby było śmieszniej powiedziałam o słowach Pani z biblioteki babci, która w odpowiedzi na to stwierdziła, że teraz też już by tego nie wypożyczyła. Bądź tu człowieku mądry, ukochana książka babci nagle stała się byłą ukochaną. Klasyka taka jest.

Anegdota

Oddaję teraz głos babci i opowie ona moimi rękami pewną historię dotyczącą Przeminęło z Wiatrem:
Byłam kiedyś na spotkaniu autorskim polskiej pisarki, której nazwiska nie pamiętam, a która na stałe mieszkała w Stanach. Pierwsze co mnie uderzyło, to jej opowiadanie o lodówce, którą tam miała, kiedy u nas można było tylko o takiej maszynie pomarzyć. Takie to były czasy. Temat zszedł w pewnym momencie na Przeminęło z wiatrem i obecne na spotkaniu polonistki zaczęły strasznie pomstować, że to przecież taka bardziej szmira jest, a nie literatura piękna z górnej półki. Na to pani pisarka zamyśliła się i powiedziała:
– Dałby Bóg żebym ja kiedyś taką szmirę napisała.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *