“Nie ma takiego miasta Londyn, jest Lądek, Lądek – Zdrój
Faktycznie, jest takie miasto jak Lądek-Zdrój i właśnie z niego, niebieskim szlakiem, rozpoczęliśmy nasz zeszło-wakacyjny wypad na Zamek Karpień. Zaczęło się z wykopem, bo od zgubienia Całegodziecka, które to odnosząc zbędny plecak do samochodu pomyliło szlak. Coś niespotykanego u tak doświadczonego młodocianego piechura, a jednak stało się. To nic, to nic, to nic przygoda zakończyła się radosnym łączeniem rodziny i kontynuacja zdobywania.
Na szlaku
Malownicze skalne przejścia, zieleń lasu i ciepło czerwcowego popołudnia – rozmarzyłam się ciut. Punkty widokowe i możliwość wspinania się w różne ciekawe miejsca umilały nam wędrówkę. (Tylko jak zrobić siku niosąc Półdziecko w chuście na plecach…hmmm.) Szlak zdecydowanie godny polecenia. Ciut zbyt ciężki, żeby wspomniany w poprzednim zdaniu mały szkrab poszedł sam. Myślę, że dla skrzętnego pięciolatka przemarsz tędy będzie bułką z chlebem i dodatkowymi atrakcjami. Maluchy do chusty, a ci pośredni pozostają zdani na łaskę i determinacje rodzica… w noszeniu… na barana, lub poganianiu batem.
Zamek o rybnej nazwie – Karpień
Zamek Karpień, a właściwie kawałek murów Karpień z piękną ławą nie mniej kamienną. Szybko i na temat – Karpień to pozostałości średniowiecznego zamku, których początków mądre głowy doszukują się jeszcze przed 1200 rokiem. Pierwszym odnotowanym właścicielem był Thamo Glubos Starszy co to zmarł łońskiego roku 1337, a herbem jego był karp złoty na niebieskim polu malowany. Kogo to dzisiaj interesuje, historia tak zamierzchła, że łączy się cholera z czasami rozbicia dzielnicowego, koronami i Cherezińską. Matko, czy ta kobieta nie przestanie mnie prześladować?! Jakaś to taka tradycja tych ziem, bo po 1513 i wypędzeniu zamieszkujących Karpień bandytów rozebrała go ludność okoliczna poszukująca budulca dla swoich domów. Jak widać to nie busie przesiedleńcem generuje rozbiórkę mienia, a zdaje się, okoliczne ziemie dziwnie tak oddziaływają na ludzką psychikę, skłaniając do powolnej rozbiórki zabytków.
Iść? Nie iść?
Malkontentom Karpień odradzam. Kawał murów na pewno ich rozczaruje, a kamienna ława niczego nie nadrobi. Może i nie jest to super wypasione ukoronowanie tak malowniczego szlaku, który na zamek prowadzi, ale miło tu odpocząć co zalecam wszystkim osobnikom o podróżniczej duszy, który to i kupa kamieni potrafią nacieszyć oko.
Ciekawostka
Miejsce to doceniano bardziej pod koniec dziewiętnastego wieku. W roku 1885 Kłodzkie Towarzystwo Górskie budowało tutaj drewnianą wieżę widokową, nie postała wprawdzie długo, ale samo miejsce stanowiło atrakcję dla wypoczywających w Lądku kuracjuszy. Z podobnego okresu pochodzi i kamienna ława oraz leżący gdzieś kamień z planem zamku pozostawionym tam dla ówczesnych turystów w 1883 r. Nie było nam jednak dane go zobaczyć, gdzieś się przed nami ukrył. Na zakończenie wygrzebana w czeluściach internetu widokówka gdzieś spomiędzy 1910, a 1920 roku. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle się jeszcze wtedy trzymał. Podobno miały być jakieś środki od dobrej mateczki unii na zakonserwowanie tego miejsca, tako rzecze Wikipedia, ale czy oglądany przez nas stan ruin jest stanem już po wykorzystaniu tych środków, czy jeszcze przed – nie wiem.
1 thoughts on “O tym jak… dojść skałami na Karpień”