“Nie nam jednym się nie klei”
Grudzień trwa i na wszystkich literackich blogach zaraz pojawią się roczne podsumowania i plany na kolejne przeczytane książki. Ja w 2019 roku, do tej pory, zmogłam ich jedenaście. Z czego dwie recenzje odłożyłam na bliżej nieokreślone potem. Myślę też, że przeczytam jeszcze Wakacje 1939 i być może napocznę coś jeszcze. Z przykrością stwierdzam, że będzie to najgorszy rok w mojej czytelniczej karierze. Jednocześnie jest to rok największych zmian w moim życiu. Zmian wręcz spektakularnych. Wyprowadziłam się na wieś 230 km od reszty rodziny, uczę się żyć w starym poniemieckim domu, urodziłam trzecią z kolei córkę. Adoptowałam dwa psy, dwa koty, i świnkę morską. Buduję, remontuję, urządzam, wychowuję lub nie — zależy. Widać ważne życiowe sytuacje nie idą w parze z czytelnictwem.
Tylko nie ulegajmy
Przedwczesnym niepokojom
Bądźmy jak stare wróble, które stracha się nie boją “
WOJCIECH MŁYNARSKI – JESZCZE W ZIELONE GRAMY
Nie mam dzisiaj zbyt dobrego humoru, napadł mnie jakiś późnojesienny dołek czy tam syndrom jesieniary. Może to jednak dobrze dla tej książki, że nie ociekam radością. Wrażeniami podzieliłam się już z mężem, który przeczytał Rdzę jako pierwszy, teraz przychodzi czas na wysłanie moich przemyśleń w świat.
Rdza – Jakub Małecki
Patrzę na ekran, patrze na powieść i nagle zgubiłam wszystkie te spostrzeżenia, które wcześniej kotłowały mi się w głowie. Może jeśli zacznę od fabuły dalej jakoś spłynę z prądem niczym flisak o drętwym żarcie Dunajcem. W powieści ani za grubej, ani za chudej, spłatają się losy dwóch postaci — babci i wnuka. Jemu giną w wypadku rodzice, ona musi po raz kolejny w swoim życiu rodzicem zostać. On musi pogodzić się ze śmiercią mamy i taty, ona musi pogodzić się z koniecznością wychowania siedmiolatka. Wydaje się, że ani jedno, ani drugie nie ma ochoty podejmować nawet prób sprostania tym otrzymanym od losu, w wyjątkowo nietrafionym prezencie, wydarzeniom. Życie Szymona płynie dalej. Życie babci Tosi wraca do lat dziecinnych, żeby na samym końcu, kiedy oba czasu biegi się połączą czytelnik wiedział co kierowało bohaterami, jakimi stali się ludźmi i co ich ukształtowało.
Studium człowieka nieszczęśliwego z jednym wyjątkiem
Jedynym bohaterem, który sprawia wrażenie szczęśliwego jest ojciec Szymona — Telesfor. Ten jeden szczęśliwy człowiek o przedziwnym hobby, winny jest niechcianych zmian w uporządkowanym życiu syna i teściowej. Wszystkie pozostałe charaktery pięknie i żywo opisane przez Jakuba Małeckiego, wiodą swoje smutne zwykłe żywoty z małą wioską w tle. Nikt tu chyba nie jest szczególnie zadowolony z tego, co od losu otrzymał, nieświadomie i podświadomie nieszczęśliwi torują sobie drogę wyborami w najlepszym razie ocierającymi się o katastrofę. Chodzą zamyśleni, przytłoczeni rzeczywistością, zamknięci na innych, żałujący. Zagubili gdzieś umiejętność nawiązania ciepłej relacji z drugim człowiekiem. Odrzucają się, porzucają, rezygnują z miłości, ze związku, źle lokują uczucia i cierpią. Cierpią osobniczo, parami i grupowo, cierpią w rodzinach i w samotności. Nikt z nikim nie potrafi szczerze rozmawiać, patrzą tylko wielkimi zdziwionymi oczami i duszą w sobie tęsknoty, marzenia, sny, plany. Nie, plany nie — planów zbytnio nie mają. Stojąc zwróceni pod wiatr własnej historii przyjmują jedynie to, co się z nim przypęta.
Po co w takim razie czytać Rdzę skoro to taka trauma, taka patologia, smuty takie? Pan Małecki wszystkie te ludzkie smuteczki tak ładnie ubrał w słowa, że ma człowiek problem się od tych słów oderwać. Autor gra na ludzkich emocjach wolną, nostalgiczną pieśń, a czytelnik ciągle liczy na szczęśliwe zakończenie. Łudzi się, wyczekuje i bardzo, bardzo pragnie, żeby ci ludzie, których poznał, z którymi się miejscami zidentyfikował mogli być jednak szczęśliwi i radośni.
Bywają… czasem
Pojawiają się takie promyczki, niewielkie iskierki, które przez moment rozświetlają gęsty mrok ludzkich dusz — dzieci. Rodzą się i obdarzają bezinteresowną miłością, której nie da się odrzucić, obok której nie można przejść obojętnie. Maluszki jakiś czas machają rączkami, uśmiechają się, lśnią, absorbują całym swoim jestestwem. Potem rosną, dojrzewają, stopniowo przygasają, przemieniając się w smutnych dorosłych pełnych żalu, dokładnie takich samych jak ci, z którymi na co dzień obcują. Nie grają już w zielone i może już nigdy nie zagrają. Wyczekują tylko aż kolejny maleńki dziecięcy promyczek przez chwilę rozjaśni ich twarze i przywoła zapomniany uśmiech.
W świecie, w którym Bóg jest zły
Świat Rdzy to świat bez bezinteresownie obdarzającego swą miłością Boga. Został on zdegradowany do dziwacznej bozi, co chodzi wokół domu jak zły demon. Do bozi, której należy się bać, która zabiera małym chłopcom rodziców. Może też zabrać coś gorszego niż życie, a zostawić po sobie jedynie przenikający do szpiku kości strach. Nie wiem ile w tym świadomego i przemyślanego zabiegu autora. Być może z premedytacją właśnie taką rzeczywistość przedstawia, a może sam on widzi świat właśnie takim miejscem, w którym okrutny zły duch miesza się w nasze biedne życia. Efekt w każdym razie pozostaje ten sam, czy to Najwyższego w ogóle nie będzie, czy też będzie On właśnie takim dziwacznym demonicznym tworem, ludzie egzystować będą bardziej niż żyć. Pozbawieni miłości i nadziei, samotni, choć pozornie otoczeni przez innych. Smutni i wyczekujący na coś, co nigdy nie nadejdzie.
Okłamałam samą siebie
Długo się zastanawiałam i muszę powiedzieć, że skłamałam. Okłamałam siebie samą, chyba chciałam widzieć tę opowieść dużo smutniejszą niż jest w rzeczywistości. Przecież taki Doktor — Michał — Tośkowy brat, także wykaraskał się ze swego nieszczęścia. I to z wykopem. Dzięki pewnej książce wykopał się z marazmu. Jakby się dobrze zastanowić to i Budzik, i Pani ze sklepu co nieobsługiwana rudych, i Kłoda co był młody, a potem już był stary. Wszyscy oni po latach stagnacji, trwania we własnych dramatach zaczynają z nich powolnie wypełzać. Nieśmiało wystawiają łebki w kierunku lepszego życia. Czy mają szansę to już zagadka, na którą po przeczytaniu niech każdy odpowie sobie sam.
Jeszcze raz Rdza – Jakub Małecki
Jak plastyczny, obrazowy, a jednocześnie zwięzły jest język Jakuba Małeckiego mieliście okazję się przekonać przy okazji cytatów, którymi Was zarzuciłam. Potrafi on w jednym zdaniu zawrzeć niebywale duży ładunek emocjonalny. Nie ma tu długich opisów, a mimo to przedstawione osoby są tak samo realne, jak Ty czy ja.
Tylko świat, w jakim żyją od realizmu bardzo odbiega z tego też powodu moim zdaniem jest to właśnie bajka dla dorosłych. Zamiast księcia mamy tu zwykłego chłopaka, zamiast złej macochy, nieradzącą sobie z miłością do wnuka babcię. Piękną księżniczkę porzuca się pod kościołem, a dzielny rycerz jeździ na inwalidzkim wózku. Z zasadzonego ziarenka fasoli wyrasta topola, a nad wszystkim tym krąży wyjąca, stukająca w okna, przerażająca bozia. Może też jest szczęśliwe zakończenie, a może jest ono tylko przyczółkiem do dalszej rozpaczy. Życia ludzkie biegną po kolejowym torze, a kiedy się od niego odrywają, żeby przeskoczyć na tory innych ludzi, pozostają na nich ślady rdzy.
Nawet praca głównego bohatera jest jakaś taka nierealna
Do szesnastej przeczytał sto dwadzieścia sześć listów.
Adresatką jednego z nich była Święta Maryja, innego Benek jeszcze innego Kurwiszcze Żaneta. Na czterech w miejscu adresu widniało “piekło”, a dwa zaadresowane były “do Ciebie”.
Kika napisano po śląsku, jeden sporządzono na maszynie. Szymek przeczytał je wszystkie w całości.
RDZA – JAKUB MAŁECKI
P.S.
Gdybym miała Małeckiego do kogoś porównać byłby to zapewne Szczepan Twardoch. Dostrzegam podobieństwa w tematyce dołków ludzkich i w sposobie ich opisywania. Dołki Małeckiego sięgają jednak ledwo do połowy łydki i zawsze jest możliwość wyciągnięcia nogi. Do dołków Twardocha wpada się nogą aż pod tyłek i prędzej tę nogę zeżrą człowiekowi krety niż ją stamtąd wydobędzie. Kto czytał Dracha ten wie, w czym rzecz.