Trzeci już dzień zbieram się do napisania paru słów o tej figurze. Trzeci już dzień myśli zbieram i nic. Szukałam inspiracji. A on, stoi.
Wieś Rudawa — Dolny Śląsk. Czy to wieś jeszcze, czy już widmo bardziej, wspomnienie czegoś, co było kiedyś dawno, ale nie aż tak dawno, jak można by pomyśleć. Niegdysiejsze sześćset trzydzieści trzy dusze w sto trzydzieści pięć lat zredukowane do sześciu zaledwie istnień. A on, stoi.
Czas się upomina, odłupuje po kawałku, przesłanie zaciera. A on, stoi. Trwa niezależnie od pogody, od ludzkiego humoru, pozostał tutaj gdzie go postawiły zręczne ludzkie ręce.
Dawno, ale nie aż tak dawno, jak można by pomyśleć był czas, że chętnie chodziłam do kościoła, i jeszcze potem chodziłam, kiedy już mnie zmuszano, a potem już nie chodziłam z nienawiści do przymusu. Jeszcze parę lat nie chodziłam oszukana i zła. Teraz też nie chodzę, odnalazłam Chrystusa w sercu, nie w kościele, ale pamiętam doskonale. I on pamięta, ten krzyż co pozostał. Pamięta odbitą echem pieśń:
W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie,
W krzyżu , miłości nauka.
Kto Ciebie, Boże, raz pojąć może,
Ten nic nie pragnie, ni szuka.
Pieśń śpiewaną na głosy, każdy inny, każdy z innego miejsca w ławce. Głosy otaczające nierozumiejące dziecko. Krzyż w Rudawie pozostał i trwa wraz z nim niemy Chrystus. Nie niemy — bez twarzy.