Szwedzkie rodziny z problemami
Dunia mieszka z tatą, przynajmniej od jakiegoś czasu. Ojciec Duni ma bowiem ewidentne problemy emocjonalne. Drugi raz już pozostawia córkę pod opieką dziadków, chociaż obiecywał jej jakieś wspólne wyprawy. Pierwszy raz porzucił ją po śmierci mamy Duni, teraz zostawia po raz drugi, ponieważ nie potrafi poukładać swojego życia po rozstaniu z narzeczoną. To pierwsza przykra rzecz, która spotyka dziewczynkę i rozpoczyna ona serię nieszczęść na dalszych stronach książki. Pozostawiona u dziadków smutna Dunia dowiaduje się, że nikt nie może zabrać jej na urodziny najlepszej przyjaciółki. Znajduje się i na to rada, trochę odklejona od rzeczywistości babcia, wsadza Dunię do pociągu, którym ma ona dotrzeć do Uppsali. Faktycznie, szczęśliwie dociera, i można by pomyśleć, że będzie to jednak miła opowieść ze szczęśliwym zakończeniem, do którego poprowadzą nas przyjazne dziecku przygody.
Nienadopiekuńcza babcia
Niestety, na Dunię na dworcu nikt nie czeka. Przerażona chroni się w dworcowej poczekalni, gdzie zostaje napadnięta, poszczuta psem i okradziona. Ukrywającą się pod ławką dziewczynkę znajduje policjantka, która prywatnie jest siostrą niedoszłej macochy dziewczynki. Wera, bo tak nazywa się była narzeczona taty, odwozi dziewczynkę do dziadków. Tutaj mierzymy się ze skomplikowaną relacją między dzieckiem a kobietą, która nie chciała być mamą dla Duni, a jedynie jej przyjaciółką. Wybaczcie, ale nie ogarniam takiej relacji między dorosłym a siedmiolatką. Tym bardziej dorosłym wchodzącym na miejsce utraconego rodzica. Niby taki już happy and, ale jeszcze na koniec dowalmy dziecku gorączką i chorobą. Niestety nie spotkała się też z przyjaciółką na urodzinach, które jak okazało się miały być dzień później, a babcia, jak to baba pomyliła daty i wszystko sknociła.
Trochę jak Twardoch dla najmłodszych
Napisałam jednego wielkiego spojlera. Zrobiłam to celowo, ponieważ Szczęśliwy ten, kto dostanie Dunię to książka, którą zdecydowanie odradzam. Nie wydaje mi się słusznym opowiadanie dzieciom, w moim przypadku pięcioletnim, o depresji rodzica, o tym, że mama może umrzeć, że być może zastąpi ją druga pani, która chce się z nami kolegować na swoich zasadach, a wszystko to zapakować w same nieszczęśliwe wydarzenia i przykre wypadki. Autor pokazuje świat jako strasznie smutne i groźne miejsce. Słowa dziadka upominającego babcię, że wszystko może się zdarzyć, gdy wyślesz małą dziewczynkę w półtoragodzinną podróż do obcego miasta, stają się prorocze. Obrazu nędzy i rozpaczy dopełnia autor rozbitymi rodzinami pobocznych bohaterów. Tylko dziadkowie, poprzednie pokolenie, jeszcze trwa w małżeństwie, jak relikt z poprzedniej epoki.
Nie jest to Astrid Lindgren i szczęśliwe życie w Bullerbyn
Można podejmować w książkach dla dzieci trudne tematy, odnoszę jednak wrażenie, że Szczęśliwy ten, kto dostanie Dunię to książka opisująca współczesną rzeczywistość bez jakiegokolwiek komentarza. Nikt tutaj nie powie – to przykre, że rodzice Fridy nie są razem – to jest po prostu normalna rzecz. Bardzo uwidoczniona jest także niechęć dziadków do ojca Duni, w zasadzie z tej niechęci wynika cała nieudana podróż dziewczynki. Dziecko to wyrasta w świecie trudnych i złych relacji międzyludzkich, i te trudne i złe relacje przenoszone są na czytelnika, a czytelnikiem jest dziecko.
Astrid Lindgren pojawia się w nagłówku nie przypadkiem. Czytamy teraz powieść Madika z Czerwcowego Wzgórza, tutaj także pojawiają się trudne zagadnienia. Jest przykładowo wujek Nilsson, który za dużo zagląda do kieliszka, są biedne dzieci, które mają wszy i przeklinają, są ubodzy wieśniacy, żyjący swoim wiejskim ubogim życiem. Świat nie jest idealny, ale są rodzice Madiki, którzy bardzo się kochają, którzy są ostoją dziecięcego świata, bezpieczną przystanią. To jest dla mnie pozytywny wzorzec. Zbyt wiele zła widzą dzieci wokół siebie, nie muszą dodatkowo czytać książek, w których uważa się, że to zło jest normalne.