Nie czas i chęci dzisiaj na Hitlera i jego szaleństwa. Nie mam humoru na dziecięce mądrości. Mam dużo na głowie i ochotę jedynie na podróż palcem po mapie. Przewertuje parę folderów zdjęć, znajdę coś ciekawego na dzisiejszą nocną wyprawę. Bo u mnie już noc i być może powinnam spać, jednak to poczucie dziwnego obowiązku wobec tych nielicznych co czytają i tych ciut liczniejszych co pooglądają zdjęcia, nie pozwala mi się położyć. Zapraszam więc do Opactwa Cystersów w Sulejowie.
Myślodsiewnia
Wspomnienie tego dnia. Słoneczka nie było, przez co i z tych zdjęć Rymbaba nie jest pewnie zadowolony. Musimy jednak im wybaczyć, jeden dzień, jedna wyprawa, jedna możliwość, jedno Cysterskie Opactwo, jedno Podklasztorze i jeden Sulejów. Sulejów, który zawinił Niemcom swą nadmiernie rozwiniętą populacją wyznania mojżeszowego. Sulejów, który przyjął na siebie 249 bomb i jednego wrześniowego dnia przestał istnieć w wymiarze, który chcielibyśmy odwiedzić. Tchnienie historii pozostało w opactwie i tutaj też skierowaliśmy nasze kroki.
Romańsko w każdym kącie
Wieki dawne wypływają z tego miejsca, a jego historię rozpoczął ponoć w 1176 książę Kazimierz II Sprawiedliwy. Niestety nie znam chłopa, wybaczcie. Znam za to Leszka Białego i Bolesława Wstydliwego, oczywiście z nazwiska. Znam też Władysława Łokietka, który lubił to miejsce, to i przywileje kolejne nadawał. Bywał tu i Jagiełło w drodze na Grunwald. Ponoć jego rycerze na kolumnach portalu kościoła ostrzyli swe miecze, nie były to w takim razie na “g” miecze, a na kolumnie miecze. To tylko legenda, ale jakieś maleńkie ziarneczko maczku i w legendzie może przecież okazać się prawdą. Przemierzając histroję napotkać tu można było Jagiellończyk z tatarami. Był i Król Jan też Kazimierz i Szwecki Potop, nie mylić ze stołem i klasycznie dla takich miejsc – pożar w 1731. Potem szybciutko Konfederacja Barska i pożar. Prusacy i zabór Austriacki. Powrót do Królestwa Polskiego i pożar. I Wojna Światowa i… pożar. II Wojna Światowa, też zniszczenia, więc pewnie i pożar. Potem to już z górki, schronisko turystyczne, ośrodek szkoleniowo wypoczynkowy, aktualnie hotel. Ma co zabudowa opowiadać, oj ma.
Zapominałam jeszcze dodać, że na całość kompleksu składa się Romański kościół pod wezwaniem Św. Tomasza Kantuaryjskiego i jest on najstarszym za budynków, oraz, jedyne ocalałe, wschodnie skrzydło klasztoru z czterema basztami – Attykową, Rycerską, Mauretańską i Krakowską.
Oczywiście ze swoim turystycznym szczęściem, trafiliśmy na jakiś dzień, w którym wszystko było pozamykane. Niestety one shot, one opportunity, zaliczone, odhaczone.
Co może zaśpiewać, ogrodzonemu białemu łabędziowi, czarny, wolny jegomość?
Może faktycznie to:
His soul’s escaping through this hole that is gaping
This world is mine for the taking, make me king
As we move toward a New World Order.
Hmmm, cóż za okultystyczny tekst, swoja drogą. Aż miło było sobie przypomnieć, przetłumaczyć i przerazić się kolejny raz, paskudną potęgą szatana.
Pamiętajmy tylko, że łabędź rozwinie skrzydła i odleci, a człowiek zatarci się we własnych pragnieniach i stanie się ich niewolnikiem. Podobno też sam Eminem się nawrócił.