Seweryna Szmaglewska – Dymy nad Birkenau – w drodze do współczesnego lagru

Z wolna śmierć chyli się nad posłaniem. Swą dłoń kojącą zatrzymuje bez ruchu nad żyjącym ciągle jeszcze ludzkim sercem, które nie wie, nie odgaduje nawet, że za chwilę jedno lekkie dotknięcie przemieni je i cały organizm, jego pracą ożywiony, w martwą bryłę. Tymczasem kiedy dłoń śmierci swym cieniem przesłoniła już ludzkie serce, nad głowa konającego zjawi się promiennie uśmiechnięte życie, żeby złożyć na jego ustach pocałunek. Chyli się nisko nad brudnym posłaniem i samą mocą swej obecności zmienia je w białą pościel rodzinnego domu. Potem siada beztrosko u wezgłowia i splótłszy swe piękne dłonie nad głową, zaczyna smuć pożegnalną bajkę. Czasem tylko muzyka, cicha, tkliwa, zagubiona w pamięci melodia, nucona niegdyś w odległych czasach przez najbliższą istotę, przez matkę, która pochyliła się starością ku ziemi, siwizną okryła i znów jak dawniej śpiewa cichą pieśń dla swego dziecka.

Czasem jest to tylko wołanie. Poprzez gwar przepełnionego baraku, przez jego drewniane ściany, przez lagry i nieprzekraczalne druty, przez opustoszałe okolice, przez setki kilometrów i setki nieznanych wydarzeń dociera do uszu konającego nieznany głos, wymawia jego imię tuż nad nim, budząc go z martwoty.

Czasem są to obrazy, w których jawią się oczom łąki pachnące sianem, tonące w słońcu zbocza gór, nadmorskie piaski rozbrzmiewające radosnym gwarem. Wspomnienie tego, co było, przychodzi raz jeszcze, aby ożywić stygnące serce. Czasem życie pozwala spojrzeć, jak w zaczarowany kalejdoskop, w przyszłość. Dzień za dniem, krok za krokiem ukazuje się i to wszystko, co byłoby – co będzie – dla osiągnięcia czego koniecznie trzeba żyć. Jeżeli chory z niechęcią odwraca twarz od tych obrazów, jeżeli nie chce ich widzieć i pragnie tylko zanurzyć się w nicość, wtedy śmierć łagodnie kładzie dłoń na słabnącym sercu i przerywa jego bieg. Potem przesuwa palce po jego twarzy, pokrywając rysy powłoką wiecznej martwoty.

Niekiedy zdarza się jednak, że opowieść, którą snuje życie, budzi w leżącym taki ból, burzę, protest, przepełnia jego serce takim płaczem rozpaczy i żalu za tym, co najbardziej umiłowane, że każe mu gestem niecierpliwej tęsknoty wyciągać ramiona i wołać:

Ja chcę żyć!

Każe mu spękanymi od pragnienia ustami szeptać swą jedyną prośbę.

– Ja chcę żyć! Ja chcę żyć!

Każe mu zebrać całą wolę, skupić wszystkie siły organizmu, każe mu uchwycić się życia i trwać najbardziej nieprawdopodobnym wysiłkiem. Śmierć nie cofa wprawdzie swej niewidzialnej reki, lecz jej też nie zbliża. Tymczasem życie ujmuje w swą dłoń gasnące serce człowiek i powoli napełnia je własnym ciepłem. Pierwszym doznaniem chorego jest cierpienie. Jeszcze nie ocknął się po męczących, gorączkowych zjawach, a już czuje, że boli tu głęboko, koło serca. Tak jakby jakaś dobra, kochająca ręka ściskała biedne serce z czułością, nie pamiętając, że to może boleć.

Gdy ciało wyschło aż do kształtów dziecięcych, gdy ręce i nogi są jak patyczki, gdy usta pełne są tyfusowej suszy, a każdy kęs pokarmu powoduje wznowienie się czerwonki, gdy sam zapach lagrowej zupy budzi mdłości, kiedy nie ma żadnej pomocy, opieki, lekarstw – skąd bierze się, gdzie rodzi, w jakim zakątku organizmu pęcznieje i rozkwita zaczarowana chęć życia, tak mocna, że potrafi zwyciężyć wielopostaciową śmierć? Skąd bierze się owa niezłomna siła woli w stosowaniu środków samoobrony?

SEWERYNA SZMAGLEWSKA – DYMY NAD BIRKENAU

My, pomału toczymy się do swojego lagru. Opętani manią bezpieczeństwa i tolerancji, odrzucający normalność sprzedają wszystkich ludzi w imię dobrobytu. Nikt nie oprze się tej rzece wygodnictwa, porwany przez nurt wpłynie w świat ładnie opakowanej lagrowej zupy, którą już ugotują dla nas wielkie korporacje. Bez własności, którą odbiorą nam, kiedy nie udźwigniemy dłużej kosztów jej utrzymania. Upchani do bloków, samotni, bezdzietni, bezmyślni, martwiący się o swoje zdrowie. Bezradni w obliczu problemów, gotowi poświęcić ostatnią okruszynę wolności byle państwo zdjęło z nas konieczności troski o jutro. Zapatrzeni i wierzący w ekrany, siedzieć będziemy w przydziałowej pasiastej sukience i białej chustce na głowie, jednakowi i bierni.


Tekst: przytłoczona ogromem Kwyrloczka

Zdjęcia: niezawodny również przytłoczony Rymbaba

Na zdjęciach: sudeckie krajobrazy 2019r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *