Gdzie zatrzymał się czas
O czym myślicie gdy pada hasło – Uzdrowisko? Ja wtedy myślę: tłumy, tłumy, więcej tłumów i jeszcze tłumy za tymi tłumami z tyłu. Może jest to jakaś atrakcja – spacery za statecznymi emerytami popijającymi wodę z kubeczków z dzióbkiem. Dla mnie to nie jest atrakcja, o dłuższym pobycie już nie wspomnę. Na postoje preferuję raczej miejsca bezludne, ciche, i naturalnie zielone (naturalnie znaczy nie parkowo). Smak super leczniczej wody również pozostawia wiele do życzenia, chociaż mężowi smakuje. Powiada, że jest taka jak nasza woda z kranu, co przelatuje przez instalację z 1900 roku i domowy ciut przytkany kamieniem kran.
Jak to ludzie mawiają – nie wiem jacy, nazwisk nie znam – jak to mawiają bezimienni ludzie, których nie znam: wyjątek potwierdza regułę. Trafiło się bowiem takie zapomniane uzdrowisko, gdzie nawet emerytów w kolejce na szkockie bicze i błotne maseczki było jak na lekarstwo. Podobno lekarze kiepscy, gdzieś tam, ktoś tam szeptem na uszko powiedział, ktoś bezimienny, kogo nie znam.
Długopole Zdrój
Wszystko jest na swoim miejscu, są góry, jest park zdrojowy i “jajcana woda” czy tam rdzą aromatyzowana. Jest też zdrojowy dom z salą dansingową, są też i dancingi weekendowe i kartka obwieszczająca wszem i wobec, że w czasie imprez z darmowym zespołem obowiązuje konsumpcja. Tylko tłumów nie ma. Długopole Zdrój przycupnęło cichutko i trwa jakby w uśpieniu, w oczekiwaniu na coś wielkiego, coś spektakularnego, coś co przywróci je do wielkozdrojowego życia. Może po prostu, to przez to, że byliśmy tam w czerwcu, kto to wie.
Bad Langenau
Cudne życie uzdrowiska rozpoczyna się w 1802r. nazwa była jednak inna, nie Długopole Zdrój, a Bad Langenau i pod taką właśnie funkcjonowała w Europie, ciągle się rozwijając, budując i odkrywając kolejne źródła żeby 1945 móc przyjąć 700 kuracjuszy. Razem z wybuchem drugiej wojny wszystko się rozleciało, zresztą jak cała Europa, jak cały świat nadszarpnięty wojną pierwszą. Prywatne do tej pory uzdrowisko stało się częścią szpitala wojskowego i prawdopodobnie razem z żołnierzami uzdrowiskowe sprzęty wędrowały w głąb Rzeszy. Potem już tradycyjnie wchodzi Państwowe Przedsiębiorstwo Uzdrowiskowe i podobno rozpoczyna się ponowny rozkwit. Jakie to mieliśmy w tych czasach rozkwity to już wszyscy wiedzą, nie ma sensu przywoływać złego ducha tamtych czasów, przez niektórych wspominanego z nostalgią i smutkiem. Tyle z kart Historii.
Leczonko? Yes.
Z lepszym czy gorszym skutkiem uzdrowisko Długopole Zdrój funkcjonuje do dzisiaj. Dla maluczkich, tych bez skierowania, dostępne jest jedynie źródełko w Parku Zdrojowym. Czy pozostałe ujęcia można zobaczyć nie wiem, ale też będąc na miejscu nie mieliśmy takich planów. Fanami leczniczych zabiegów również nie jesteśmy, chociaż leczy się tu między innymi urazy ortopedyczne, a moje biodro chyba miałoby ochotę na małe sanatorium koniecznie bez dancingu. Bardzo przypadła mi do gustu ta wieś, bo w zasadzie to właśnie jest wieś choć wygląda bardziej jak niewielkie miasteczko. Tylko brakuje dystyngowanych dam w długich sukniach i kapeluszach z dużym rondem i koronkowymi parasoleczkami szczebioczących do siebie o problemach gastrycznych swoich maltańczyków. Kiedyś wyjazdy do wód były modne zarezerwowane dla pięknych i chorowitych Pań z dobrych domów i ich arystokratycznych mężów, teraz skierowanie na leczenie daje ZUS, skierowanie dla każdego, kto tylko zechce czekać – według oficjalnej strony NFZ – dwa lata. Tak oto nastał zmierzch bogów, tak oto odeszła arystokracja ustępując w kąpieli miejsca masom pracującym.
Polecam
Polecam ciszę tego miejsca i to uśpienie jak u przyczajonego tygrysa. Długopole Zdrój to nietypowe uzdrowisko zagubione gdzieś w lesie i ciut zapomniane. Uzdrowisko, o którym pewnie mało kto słyszał, a może zechciałby usłyszeć. Służę więc i pozdrawiam.
1 thoughts on “O tym jak… leci w zapomnianym uzdrowisku – Długopole Zdrój”