KWYRLOCZKA, O tym jak… Zadebiutować
Uwaga, będzie debiut. Pierwszy, niepowtarzalny, cudowny i nieostatni Mąż w swoim pierwszym wpisie. Trzymajcie się ramy Rymbaba nadchodzi!
Kłodzko 2018
Główne miasto Kotliny Kłodzkiej (skąd ta wzięła swoją nazwę) jest dzisiaj średniej wielkości miasteczkiem, pełnym pięknych miejsc, biedy i budynków przesiąkniętych historią świadczącą o jego niegdysiejszym znaczeniu i wielkim potencjale na przyszłość. Żeby jednak dobrze zrozumieć czym jest Kłodzko musimy cofnąć się najpierw do 1945, potem do średniowiecza, skoczyć na chwilkę do roku 2003 i zobaczyć je w czasach dzisiejszych, a dokładnie w czerwcu 2018r. kiedy miała miejsce opisana wycieczka.
Rok 1945 – Jak to się stało, że się to Polakom dostało?
Niemieckie miasto Glatz, leżące przy granicy Dolnego Śląska (tak tak! Ziemia Kłodzka to nie jest — historycznie — Dolny Śląsk) w roku 1945 znalazło się poza główną areną walk frontowych. Zdecydowanie ciekawsze — z dzisiejszego punktu widzenia — wydarzenia, miały miejsce tuż po zakończeniu II wojny światowej.
Po pierwsze, w pierwotnej koncepcji towarzysz Stalina granica Polsko-Niemiecka miała przebiegać wzdłuż Nysy Kłodzkiej i Odry, natomiast rejon Ziemi Kłodzkiej miał przypaść Czechom. Jak to się stało, że tow. generalissimus zmienił zdanie? Nie wiem. Faktem jest, że z pierwotnej koncepcji się wycofał i podczas konferencji w Poczdamie, granice przeniósł na Nysę Łużycką (dzięki czemu dzisiaj m.in. Legnica, Jelenia Góra czy całość Wrocławia są w granicach Polski). To nie spodobało się Czechom.
Był miesiąc po wojnie, Niemcy w dużej części uciekli za front, zaczynało się lato, a Ziemia Kłodzka wyglądała jak butelka zimnego otwartego piwka. Przynajmniej dla Czechów. Stwierdzili więc, że wsiądą w swój pancerny pociąg o wdzięcznej nazwie Moskwa i karną się na wycieczkę po Kotlinie, jednocześnie próbując przekonać tow. Wissarionowicza, że coś poknocił z tą granicą i że to oni powinni produkować skody w okolicach Kłodzka. Naiwni. Oczywiście wojna nie wybuchła, bo Wielki Brat załatwił wszystko po swojemu. I mamy dzisiaj Kłodzko nie Kladsko (chociaż pierwsze kilka lat po wojnie Polacy zastanawiali się jaką nową nazwę nadać niemieckiemu Glatz, ostatecznie staropolska kłoda, a nie jakaś tam klada stała się źródłosłowem dla naszego miasteczka).
Średniowiecze i jego dzisiejsze ślady
Kiedy już wiemy, jak to się stało, że wycieczki po Kłodzku możemy odbywać rozmawiając z mieszkańcami w języku polskim, cofnijmy się ciut dalej. W okolicach średniowiecza Kłodzko wielokrotnie było przedmiotem walk (a jakże!) Polsko-Czeskich — nawet kilka razy Polscy królowie palili wesoło grody, które stały na miejscu dzisiejszego fortu — i choć przewodnik PTTK z 1951 r. przedstawia je jako historycznie polskie, nie ma co zaklinać rzeczywistości. Ta ziemia pierwotnie była Czeska. Była też (i jest) piękna. Z czasów średniowiecznych w Kłodzku zachował się (oczywiście nie tylko) most. Nie jakaś tam podrzędna, nomen omen, kładka czy brzydki betonowy łącznik dwubrzegowy. Ten jest stary, kamienny i… ładny! Łokietek jednoczył Polskę po czasach rozbicia, ludzie w zachodniej Europie jarali się opowieściami Marco Polo (chociaż ten zmarł na początku XIV-w, ale sławny był — skubany) i masowo umierali na Czarną Śmierć, a w Kłodzku zburzyli stary drewniany most i postawili murowane cacko, które do dzisiaj cieszy oko turystów.
Od mostu, w górę biegnie ulica wprost do rynku, na którym stoi jeden z ładniejszych budynków ratuszowych, jakie dane mi było oglądać. Czeka on na renowacje, więc pełnia blasku jeszcze przed nim. Jak już znajdziemy się na rynku, możemy poczuć ogrom historii, która tworzyła to miasto. Na osobny artykuł zasługiwałaby twierdza — symbol Kłodzka. Najpierw gród, potem zamek, następnie forteca wielokrotnie rozbudowywana. Zdobyta jeden tylko raz (i nie ważne, że jeden raz w wojnie uczestnicząca!) przez wojska Napoleona w 1807 r.
Średniowieczny rodowód miasta czuć tutaj w powietrzu. Nie bez powodu. Hrabstwo Kłodzkie było tak ważne i unikatowe, że nie wchodziło w skład żadnego większego sąsiedniego księstwa, a było jakby osobnym bytem o ogromny znaczeniu strategicznym, co uwydatniło się głównie podczas XVIII wiecznych wojen Śląskich. Dzisiaj to oczywiście już nie militarne, a turystyczne czynniki kształtują sposób przedstawiania jego średniowiecznego rodowodu.
2003
Na początku wspomniałem, że przyjdzie nam w tej krótkiej historii o wycieczce do Kłodzka zahaczyć o rok 2003. Wtedy też udało się mi i mojej przyszłej żonie odwiedzić to miasto po raz pierwszy. Pamiętam, jak na polu namiotowym, siedząc i popijając napój energetyczny z dopiero co zapoznanym kolegą z Nysy wypytywaliśmy (jako że w okolicach byliśmy pierwszy raz) gdzie by tu się na wycieczkę udać. Kłodzko obiło się nam o uszy. Od kolegi usłyszeliśmy: tam poza twierdzą nic nie ma, same nudy. No i faktycznie… nie ma co słuchać napotkanych przypadkowo ludzi z pól namiotowych.
2018 – Znowu przypadkiem
Będąc na wakacjach w Długopolu, już we czworo, postanowiliśmy po latach zwiedzić… nie, nie Kłodzko — Wałbrzych. Musieliśmy wstać o 6:15 co dla części mojej rodziny oznacza środek nocy, a dla mnie mierzenie się z licznymi uwagami typu „porąbało cię”, ” nie po to mam wakacje”, ” sam se wstawaj i jedź”, ” czemu nie możemy później i autem!!??”. No właśnie, czemu? Bo miało być pociągiem! Trasa Długopole — Wałbrzych to jedna z najbardziej malowniczych i najpiękniejszych tras kolejowych w Polsce. Takich rzeczy jednak Babie nie wytłumaczysz, ale ja uparłem się i stanęło na moim… Z tym że nie wziąłem pod uwagę potęgi PKP. Pociąg przejechał jedną stację i stanął. 10, 20, 30 minut…
– Pani konduktor? Dlaczego stoimy?
– Pociąg przed nami się popsuł
– Oj, to nie dobrze, bo my za 30 minut mamy w Kłodzku przesiadkę na pociąg do Wałbrzycha.
– Oj, to faktycznie nie dobrze. Zawsze mogą Państwo zwiedzić Kłodzko!
Ole!!!(dzisiaj, kiedy staram się o posadę konduktora w Kolejach Dolnośląskich myślę, czy ta miła Pani Konduktor nie powinna zostać moją inspiracją…)
W każdym razie: jak poradziła obsługa — tak zrobiliśmy. Godzina czekania, pociąg przed nami się usunął, zrobił naszemu miejsce i pomknęliśmy do Kłodzka, zaliczając niespodziewaną wycieczkę po dawno nieodwiedzanym miasteczku.
Trasa Polecana
To zależy, z której strony się pojawimy w mieście. Jeśli tak jak my, od stacji Kłodzko miasto, to polecam drogę przez wspomniany most św. Jana, rynek i Twierdzę. Tam w zależności od chęci, bagażu i sprawności fizycznej trasa górna (łatwiejsza) i podziemna (nie dla kobiet w ciąży i ludzi starszych). Obie warte przejścia. Po twierdzy — jeśli dalej mamy siły — można podziemną trasą turystyczną wrócić w okolice rzeki młynówki (tej od mostu), pozahaczać kilka świetnych świątyń z bogatą historią, zjeść coś na mieście i może jeszcze tylko na chwilkę podskoczyć do Muzeum Ziemi Kłodzkiej z naprawdę ciekawą kolekcją zegarów.
Jeśli Szanowni Czytelnicy chcą do Kłodzka autem, to w sezonie może być problem z parkowaniem (chociaż sposób na krążenie po parkingach tak długo, aż ktoś w końcu wyjedzie przeważnie się sprawdza). No, a gdzie zaparujecie, stamtąd zaczniecie. Wszystko i tak jest na Google.
…
Nieostatni Mąż 😉
1 thoughts on “O tym co… to jest Kłodzko”