– Przepraszam pana, gdzie jest ulica Walki Młodych? – spytał go Marek.
– A pan pewnie przyjezdny? – nie odpowiadając na pytanie odezwał się staruszek.
– Tak. Jestem z Torunia.
– Więc panie kochany, nie radzę pytać o ulice Walki Młodych czy walki starych, a lepie pytaj pan o ulicę Święty Marcin. Bo to czasem za takie pytanie można po uszach oberwać. Poznaniacy nie lubią jak im nazwę ulicy przekręcają. Zawsze była Święty Marcin i będzie Święty Marcin. A jak tam jaki przybłęda nazwie, to u nas to nieważne. Dużo ich tu było. Przyjdą, napaskudzą i pójdą. A ulice jak były, tak i są.
SERGIUSZ PIASECKI – SIEDEM PIGUŁEK LUCYFERA. AUTENTYCZNE PRZYGODY DIABŁA MARKA, W LATACH 1945 I 1946, W NIEPODLEGŁEJ POLSCE DEMOKRATYCZNEJ, ODTWORZONE NA PODSTAWIE: DOKUMENTÓW, ZEZNAŃ ŚWIADKÓW, WYCINKÓW PRASOWYCH, ORAZ WŁASNYCH OBSERWACJI AUTORA
Ulice dziecięcych myśli
Ciekawostka taka. Kiedy byłam dzieckiem w mojej głowie istniała zawsze ulica Wieczorka. Coś szło się kupić na Wieczorka, coś załatwić na Wieczorka, a to babcia kogoś spotkała na Wieczorka. Normalnie, ładna nazwa nawet. Jakże zdziwił się człowiek, dzieckiem ciągle będąc, kiedy doszło do niego, że wieczorek, to nie wieczorek, gdy słońce zachodzi i noc się zbliża, a Wieczorek przez duże W i to Józef. Równie nagle z tą świadomością w politycznych, obcych małej dziewczynce meandrach, znika ulica Wieczorka, a miejsce jej zajmuje ulica 3 maja. Tak się przynajmniej dekomunizatorom wydaje, bo w ludzkiej świadomości Wieczorka pozostaje i trwa jeszcze długie lata. Ciekawa jestem ile musiało minąć czasu, ile wody upłynąć, ile krwi przepompować pokoleniowe serce, aby w ludzkiej pamięci zatarła się Kronprinzenstrasse, a przed nią i Gleiwitzer Straße?
Ulice ludzkich serc
To samo miejsce, tak wiele nazw. Wreszcie ta ostateczna, ale czy na pewno? Oczy moje widzą i serce czuje, że coraz mniej nas w naszym kraju. Nie w sensie, że ubywa ludzi, o nie. Świadomości w ludziach zanika, rozciąga się jak tęczowa bańka, jeszcze mieni kolorami, ale nie łudźmy się pęknie w końcu. Pozostawiając w ciszy powietrza jedynie parę kropelek mydliny jako ulotne wspomnienie czegoś wspaniałego. Czegoś, o czym starcy powiedzą, że było piękne, a młodzi, że mają to w dupie. Bo przecież wprost zmierzamy do świata, w którym taka nasza dobra data, rozpoczęcia trzeciego Śląskiego Powstania, będzie niewygodna dla Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. Ulice się przemianuje na Brukselską albo Arsena Heitza, dla wyższego dobra, a może tylko dlatego, że historię piszą zwycięzcy.
Ulice Lucyfera
Nie szukajcie, ten ostatni to facet, który stworzył unijną flagę. Zainspirował się on koroną gwiazd wizerunku Astarte, czy jak wolicie ją nazywać – Matki Boskiej. Paradoks, bo jakże to ta lewacka, dewiacjo-pozytywna, niszcząca rodzinę organizacja opatrzona symboliką związaną z tak ważną dla katolików personą. A jednak pasuje jak ulał. Świetnie sobie Szatan na Ziemi rozporządza. Sprytnie to wszystko układa, wiąże, komplikuje i oszuka tak wielu.