szerwone wąsy i wykłute oczy

Sergiusz Piasecki – Siedem Pigułek Lucyfera – czerwone wąsy i wykłute oczodoły

Za oknem stały drzewa. Liście były ciemne od porannej mgły. Nie obeschły jeszcze; bo słońce nie wzeszło, Marek wstał i zabrał się do kawy. Ze ścian patrzyły na nieproszonych gości portrety. Na jednym z nich kobieta miała namalowane czerwonym atramentem wąsy. Drugi, męski, miał wykłute oczy. Piękne pianino było zdruzgotane. Z szafy bibliotecznej wyrzucono na podłogę książki. Leżały tu wspaniałe wydania dziel naukowych i beletrystyka. Na wszystkim były ślady celowego, złośliwego niszczenia. Mechanizm dużego szafkowego zegara wydarto i rozbito. W rzuconym na podłogę starym radiu zmiażdżono wnętrze. Wszędzie mnóstwo podartej bielizny i ubrań.
– Kto to robił… i po co? – zdziwił się diabeł.
– Ludzkie ręce więcej sprawiły zniszczeń niż bomby i pociski. Ale to głupstwo. To się zabliźni. Są gorsze straty: z ludzi, którzy zgrzytając zębami to miażdżyli, zwierza już się nie wypędzi. Nigdy. Bo drzewa wyrosną jeszcze bujniej. Gmachy nowe powstaną. A tamci bohaterzy zarażą tysiące…

SERGIUSZ PIASECKI – SIEDEM PIGUŁEK LUCYFERA. AUTENTYCZNE PRZYGODY DIABŁA MARKA, W LATACH 1945 I 1946, W NIEPODLEGŁEJ POLSCE DEMOKRATYCZNEJ, ODTWORZONE NA PODSTAWIE: DOKUMENTÓW, ZEZNAŃ ŚWIADKÓW, WYCINKÓW PRASOWYCH, ORAZ WŁASNYCH OBSERWACJI AUTORA

Dobry Boże stój za naszymi plecami. “Wilczur się oźlił i piekło podpala!”

Tak napisałam jakoś odruchowo, bez zastanowienia. Teraz patrzę i myślę, zmazać, zostawić? Jednak zostawiam.

Rozmawialiśmy dzisiaj o podwyżce prądu i o naszym cudnym piecu na ekogroszek. Ten ekogroszek, którego jeszcze nie mamy. Rozmawialiśmy o odpalaniu dwóch starych kaflowych pieców, które zdaje się przestaną być jedynie dekoracją i nostalgicznym wspomnieniem wieków minionych. Rozmawialiśmy o zapasie drewna. O cenach w sklepie i o tym, że “za niedługo na promienie słoneczne trza będzie żyć.” (dzięki Makrelo za te słowa). Wiem, że „The world is changed. I feel it in the water. I feel it in the earth. I smell it in the air.”

Tak, zdecydowanie to właśnie ma miejsce, coraz większe czeka nas przykręcanie śruby. Jeśli ktoś ma jeszcze nadzieję na lepsze czasy, to wybaczcie, ale takie już były. Chociaż jako chrześcijanie mamy świadomość tego co nas czeka, nie jest to przecież łatwe. Wcześniej już komunizmem próbowano odebrać ludzkie dusze – nie wyszło. Teraz się uda, bo sztuka polega na tym, żeby ludzie sami oddali. I oddają każdego dnia, po kawałeczku, z uśmiechem na ustach. Oddają w imię bezpieczeństwa, ochrony zdrowia, wspomożenia słabszych, dofinansowania biedniejszych, ratunku dla nieudolnych. Dowiedzą się zbyt późno, że twarze kobiet z transparentem „wybór nie zakaz” zdobią piękne czerwone wąsy, a ich miałcy partnerzy, bo przecież nie mężowie, przyglądają się pustymi, wykłutymi oczodołami sponiewieranym szczątkom ich życia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *