Niestety ani u Świetlickiego, ani u Wojaczka, a co najgorsze i najbardziej mnie zawiodło, nawet u Baczyńskiego Krzysztofa Kamila nie ma wiersza takiego, który oddać by umiał ogrom tej miłości, która ze mnie, do Ciebie codziennie się nachyla.
Może jednak coś dopomogą chłopaki, z których jeszcze tylko jeden dycha. Od niego, od Świetlickiego więc rozpoczniemy, żebyś zawsze pamiętała jak:
Naprawdę miło jest wrócić do domu.
Ustalać nowe miejsca dla starych przedmiotów.
Dowiedzieć się, że jest coś, czego zmienić się nie da.
Wisieć i wiedzieć. Lepkie ciepło się
zbliża, bo weszłaś.1
W sensie, że wszedłeś, szkoda tylko, że akurat nie dzisiaj, nie teraz nie w tej minucie, że te lepkie ciepło nigdzie się nie rozlewa. Trzeba czekać, tęsknić i czekać na lepszy ten moment, na powrót do domu ukochanego człowieka.
Jeden dzień - a na tęsknotę - wiek
jeden gest - a już orkanów pochód,
jeden krok - a otoś tylko jest
w każdy czas - duch czekający w prochu.2
Przydałoby się czasami odciąć tu i tam, utracić fragment tekstu poecie, by zło wywołane nie przytrafiło się nam. Żebyśmy lat dwieście czterdzieści kolejnych zamiast dwudziestu czterech razem przeszli na tym świecie. Tak normalnie już zwykłą prozą być może nawet prozą życia.
A serca - tak ich mało, a usta - tyle ich.
My sami - tacy mali, krok jeszcze - przejdziemy w mit.
My sami - takie chmurki u skrzyżowania dróg,
gdzie armaty stuleci i krzyż, a na nim Bóg.
Te sznury, czy z szubienic? długie, na końcu dzwon -
to chyba dzwon przestrzeni. I taka słabość rąk.3
Czasem słabi w całości i z bolącym sercem, gdzieś rozbiegnięci w różne świata strony, czasem z pretensjami w samotnej udręce. Zawsze jednak wracamy do siebie, od nowa zestrajamy w jedno ciało dwa osobne byty, na zawsze złączone własnym tak odległym wyborem. I w Ciebie, w ciebie jedynie…
Wsłuchać się do ogłuchnięcia
Wpatrzeć się do oślepnięcia
Wdyszeć się do beztchu w piersiach
Wmyśleć do unicestwienia
Ach, wykrwawić się - do Słońca!
Kochać aż do obrzydzenia.4
I wiesz, nieoczekiwanie znalazł się w biblioteczce kolejny poeta trup. Piękniej poezje o dziwo pisał wprawdzie prozą niż rymem. Miał też z życia swego czasu piosenek w bród, jedną ja dzisiaj w usta swe włożę i Tobie niemo zaśpiewam. Chociaż czy można miłość wyznawać słowami samobójcy wisielca?
Gdziekolwiek jesteś,
Wyjdź za bramę!
Idź na pola,
Słysz wołanie!
To ja wołam.
Gdziekolwiek jestem,
To mnie nie ma.
Jest maligna.
Bo cię nie ma.
Jest pustynia.
Gdziekolwiek jesteś,
Też cię nie ma.
Jest maligna,
Bo mnie nie ma.
Jest pustynia.
Gdziekolwiek jestem,
Tam ty jesteś.
Tak jesteśmy
Jak milczenie
Po tej pieśni.
Jak dwa jabłka
Na czereśni.5
Najpewniej strasznie się teraz wygłupiam i może to wydać się nieudolnie śmieszne. Nic jednak na to nie poradzę, że chcę wykrzyczeć, wypowiedzieć i jednocześnie wyszeptać całemu światu, że kocham Cię najbardziej z wszystkich na świecie ludzi, bardziej nawet niż Jezusa, choć to bluźnierstwo być może mnie kiedyś pogrąży. To On sam nas sobie podarował więc wybaczył mi już wtedy te dzisiejsze słowa.
Pod nieba dłoniastą palmą nie daj mi chodzić samotnie6
Nie daj, nigdy nie opuść i kochaj, jak Ciebie kocham, a ja tylko Baczyńskiego Kamila Krzysztofa, co od kuli zginął, pięknym słowem…
Twych kroków korowody
w urojonych alejach,
twe odbicia u wody
jak w pragnieniach, w nadziejach.
Twoje usta u źródeł,
to syte, to znów głodne,
i twój uśmiech, i płakanie
nie odpłynie, zostanie.
Uniosę je, przeniosę
jak ramionami - głosem,
w czas daleki, wysoko,
w obcowanie obłokom.7
Tak zrobię, przysięgam, a teraz ku końcowi już zbierać się trzeba. Zaraz dzień kolejny nadejdzie, choć dnia tego początek zacznie się w najciemniejszej nocy. W zimnym łóżku będę tylko ja i pierzyna, i myśli miłosne słane ku Tobie pędzące jak kamień wystrzelony z procy.
Na koniec sam zupełny już przed aktem spania wykorzystam poetę Wojaczka pijaka, do własnego celu nagnę jego słowa. Może ciut wulgarne, a jednak tak prawdziwe, tak przylegające do ciała tylko fizycznego. Nie tylko z poezji jesteśmy zbudowani, a w wiersze ja nie umiem, chociaż staram się bardzo razem z poetami opisać coś, co wyrazić tak ciężko słowami.
Bądź mi o od stóp do głowy, od pięty do ucha
Od kolan do pachwiny, od łokcia do paznokci
Pod pachą, pod językiem, od łechtaczki do rzęs
Bądź biegunem mojego pomylonego serca
Rakiem, który mózg jedząc pozwoli poczuć mózg
Bądź wodą tlenu dla spalonych płuc
Bądź mi stanikiem, majtkami, podwiązką
Bądź kołyska dla ciała, niańka co kołysze
Jedz mi brud zza paznokci, pij miesięczną krew
Bądź żądzą i spełnieniem, rozkoszą znowu głodem
Przeszłością i przyszłością, sekundą i wiecznością
Bądź chłopcem, bądź dziewczyną, bądź nocą i dniem
Bądź mi życiem, radością, bądź śmiercią, zazdrością
Bądź złością i pogardą, nieszczęściem i nudą
Bądź Bogiem, bądź Murzynem, ojcem, matką, synem
Bądź - i nie pytaj, jak Ci się wypłacę
A wtedy darmo weźmiesz najpiękniejszą zdradę:
Miłość, która obudzi śpiąca w Tobie śmierć8
Mężowi, z pomocą jednego żywego i trzech martwych poetów 06.10.2026r.
- Świetlicki Marcin- Camera Obscura – fragment
- Baczyński Krzysztof Kamil – Erotyk – fragment
- Baczyński Krzysztof Kamil – Ten Czas – fragment
- Wojaczek Rafał – Wierszyk Mironowi Białoszewskiemu
- Stachura Edward – Gdziekolwiek
- Baczyński Krzysztof Kamil – Pod nieba dłoniastą palmą – fragment bardzo krótki
- Baczyński Krzysztof Kamil – Miłość – fragment
- Wojaczek Rafał – Bądź mi