Ósme – Ostatnie wspomnienie z Częstochowy
Nie mam jeszcze tytułu i nie mam jeszcze pomysłu. Za to głęboką w sercu nostalgię i fascynację tym światem, który z hukiem bomb i karabinowych wystrzałów przeminął aby już więcej nie wrócić. Jakże byłoby inaczej gdyby Żydzi ciągle mieszkali wśród nas? Nie współcześni, nienawistni i zindoktrynowani. Tylko tamci, zwykli ludzie, o zwykłych problemach. Ci o których babcia mówiła, że często nie mieli co jeść, ci, którym przynosiła bułki z piekarni rodziców. Tyle po nich pozostało, co pokazują moje dzisiejsze zdjęcia.
Kirkut Zapomniany
Częstochowski Kirkut to jeden z największych cmentarzy Żydowskich w Polsce. Niesamowite widoki przywitają tam odwiedzających. Całoroczna zieloność rozpościera się nad całością, widok niesamowity, szczególnie zimą. Wiecznie zielony bluszcz, jak sklepienie synagogi, otula częstochowskie macewy. Szkoda tylko, że wszystko trochę się sypie, niszczeje i powolnie się rozpada. Tak niewiele trzeba, żeby było jednak inaczej, a może tak właśnie jest dobrze. Macewy niszczeją równolegle z ludzką o nich pamięcią. W końcu pozostaną tylko te kirkuty, ogrodzone wysokim płotami, do który gminy bronią dostępu jak niepodległości. Budując tym samym coraz większy mur, między nami współczesnymi, którzy Żydów widzą jeszcze we wspomnieniach dziadków, a sobą.
Czy to jeszcze się powtórzy?
A czy już nie było podobnie, kiedy wszyscy biegali w maskach. Dla mnie ta maska była niczym więcej jak substytutem białej opaski z gwiazdą Dawida. Przypominam, że za brak takowej opaski groziła kara więzienia, o czym decydował specjalny sąd. Co było dalej – stygmatyzacja, społeczne wykluczenie, stopniowe pozbawianie praw, getta i śmierć. Jakby trochę brzmi znajomo, wytykanie ludzi bez masek przez rozhisteryzowanych społeczniaków, mandaty, radiowozy jeżdżące po ulicach, obwieszczające wszem wobec o stanie pandemii i karach za niestosowanie się do obostrzeń. Jedna była tylko różnica, każdy człowiek był Żydem, bo wszyscy, moi mili, idziemy do odstrzału.
Idiotyczne maski nadal nam towarzyszą. Ludzie wchodzą do przychodni w masce, po czym zdejmują ją, żeby funkcjonariusz medyczny zajrzał im do gardła. Wychodząc, wszyscy radośnie stoją w kolejce do sklepu, lub rozprawiają przed drzwiami ze spotkaną sąsiadką. Myślę, że te maski już ze służby zdrowia nie znikną, choć tak bardzo chciałabym się mylić. Powolne urabianie trwa, oswajanie z całkowitym zniewoleniem idzie świetnie. Tak jak kiedyś Niemcy zgodzili się brać udział w niezwykłym projekcie, jakim był nazizm, tak i teraz całe narody dały się nabrać na Covid.
Refleksja za refleksją
Ta refleksja to chyba, przez książkę, którą teraz czytam – Religia Hitlera. Mam jeszcze jedną w te materii. Mówią, że trzeba pozostawić obóz Auschwitz ku przestrodze, żeby coś takiego już nigdy się nie powtórzyło. Jeśli coś może dla jednych być przestrogą, dla innych może być doskonałym przykładem. Czy przesadzam, to już niech każdy w swym sumieniu rozsądzi?