Łowca
Któż nie zna, któż nie pamięta. Blade Runner, Ridley Scott. Niezapomniany, niezwykle przystojny Han Solo, znaczy ten… Rick Deckard, znany i nieśmiertelny Harison Ford. Miłość mojej młodości, a bardziej dzieciństwa, ledwie rozbudzonej dziewczęcości. To kino w starym dobrym stylu, powolne, bez migawkowych scen, przesadnego efekciarstwa. Kanciaste, toporne, z zimnym odbiciem stalowych oczu Rutgera Houera. Moja młodość, moje kino, mój świat.
“A wszystko to przeminie jak łzy w deszczu”
Pełni obaw udaliśmy się do kina. Tak, tak słów kilka o filmie nie książce, ale zaczekajcie cierpliwie. Tak niewiele wszak filmów w naszych czasach powstaje nie na podstawie książek. Poszliśmy więc na Blade Runnera 2049 i wyszliśmy zszokowani. Dało się. Naprawdę dało się. Po klapie najnowszego Indiany Jonesa, po dyskusyjnych Star Wars’ach, jednak się dało. Godny następca części pierwszej. Niebywale pomarańczowo — klimatyczny, snująco — powolny, bez tego wszystkiego, czego nie lubię we współczesnym kinie. Film jakby nie z tej epoki. Patrzyłam i myślałam, że on chyba nigdy się nie skończy, że te krajobrazy post-apokaliptycznego świata przeniosły się na zewnątrz i tamto teraz jest moim. Jak Strangers Things wśród seriali. Stąd właśnie mój powrót do książki, do Dicka — mistrza topornego stylu i niesamowitych historii.
Philip Kindred Dick
Znawcą jego Twórczości nie jestem, niejakie pojęcie jednak mam. Dick jest pisarzem trudnym, trudnym stylowo. Czytając, ma się wrażenie jakby uderzania w głowę tępym narzędziem. Co zdanie to bach. Bez zbędnych opisów, emocji, topornie i prosto, ale nie prostacko. Przychodzi w końcu moment, kiedy odkładamy książkę zmęczeni i w zasadzie cieszymy się, że to już wreszcie nastał koniec. Nic bardziej mylnego, teraz to dopiero początek! Teraz nachodzą człowiek myśli, teraz kiedy w wiadomościach pokazują androida beztrosko odpowiadającego na pytania reportera, teraz kiedy w internetach oglądać można filmiki o nowych możliwościach robotów. Myślę sobie Orwell, Zamiatin, Huxley czyżby i Dick? Nic nas już chyba nie ochroni przed tą przerażającą wizją, człowiek to czy robot stoi przede mną, zabije mnie czy jednak powstrzyma go Prawo nałożone na ludzi przez Boga. Straszne rzeczy dzieją się tuż pod naszymi nosami, tak ładnie są opakowane i przyozdobione, a ludzie tak zaślepieni i ufni.
Smutna refleksja o smutnych czasach
Z telewizora gada do nas Przyjacielski Buster i jego ferajna, a w plecy nasze ciskają kamienie jacyś hejterzy z internetu. Problem goni problem, polityka, wojny, pieniądze. Wszystko to bzdury, bzdury i oszustwo. Tak szybko pędził świat telegrafem, parowym pociągiem, zasilony prądem. Ledwo się od ziemi człowiek oderwał, a już wysyłano kogoś w kosmos (o ile to w ogóle prawda). Teraz jakby wszystko zamarło, te same auta, na tą samą benzynę, te same domy, te same promy kosmiczne, ulepszanie tylko tego, co już dostępne. Choć czy świadome postarzanie produktów, które stosują wszyscy producenci, to tak naprawdę polepszenie czegokolwiek. Super medycyna pod szkarłatnym sztandarem z napisem Pacjent Wyleczony to Pacjent Stracony. Zabijanie nienarodzonych, mordowanie starców. Byle tylko mieć zwierzę, mieć zwierzę to jest coś, lepiej też mieć zwierzę niż dziecko, to oczywiste!
Smutno mi. Strasznie smutno czytać Dicka, bo to właśnie prawda wali w głowę w każdym zdaniu. Prawda wyłazi z każdej strony i coraz więcej tych prawd staje się rzeczywistością. Czy przyjdzie nam czekać na jądrowy kataklizm, na wymarcie wszystkich żywych stworzeń, na zastąpienie ludzi robotami? Mam nadzieję, że to nie zdąży się stać.
Ku przestrodze
Przeczytałam opowiadanie, chyba z 15 lat temu, a dotąd nie sposób wyrzucić go z głowy, zapomnieć o nim. Opowiadanie pełne przerażonych dzieci, które czekały aż pod ich dom przyjedzie auto w guście czarnej Wołgi i zabierze je na śmierć. Granica dopuszczalnej aborcji została przesunięta do wieku zdaje się 6 lat. Te dzieci codziennie wypatrywały tego samochodu. Żyły nie wiedząc czy już zapadła decyzja, czy są jednak potrzebne społeczeństwu, czy zachowają życie, czy je stracą. Tak prawdziwym się zdaje świat Dicka, strzeżmy się więc. Czytajmy i bójmy się, dostrzegajmy problemy i walczmy z nimi.
“Fantastyka. O, to ja nie czytam takich książek, bzdury.”
Głupiś więc. To urywek, fragment z przyszłości naszego gatunku, gdzie pewien policjant, żeby kupić sobie domowe zwierzątko musi zarobić bardzo dużo pieniędzy. Zarabia je niszcząc. Musi zabijać rzeczy, a nie potrafi już o nich myśleć jak o rzeczach. Jego cele chyba też już dłużej nie mogą myśleć o sobie jako o rzeczach skoro chcą żyć i za to życie ginąć. O i już, tyle. Przeczytajcie.