Detektywi z Klasztornego Wzgórza

O tym jak… na śmierć zanudzą Detektywi z Klasztornego Wzgórza

Detektywi z Klasztornego Wzgórza – Zuzanna Orlińska

Całe Dziecko otrzymało tę o to pozycję w świątecznej paczce od zakładu pracy męża. Chwała zakładowi za podarowanie dzieciakom nie tylko słodkości ale i strawy dla mózgu. Niestety wybór nie trafiony. Córka moja nie była w stanie przebrnąć przez Detektywów, a i ja ledwo się uporałam.

Nuda, Nuda, nudaaaaaaaaaaa

Książka miała potencjał i ten potencjał niestety został zmarnowany. Akcja toczy się tak powolnie, że zasnąć można. Wcale człowieka nie interesuje co będzie dalej. Miał to zdaje się być kryminał. Kryminał, to taka, z założenia, książka co dobrze się czyta, łatwo przyswaja i posiada wielce wciągającą intrygę, najlepiej taką, której inne książki już nie wyczerpały. Co tutaj mamy. Dwoje dzieciaków usiłujących… no właśnie co usiłujących? Rozwiązać zagadkę, do której prowadzi jedna mała karteczka, jeden kryminalista malarz i klamka. To chyba trochę mało na przygotówkę, od której oczekuje się stu tropów na minute, z których tylko jeden okazuje się tym właściwym, tym na który wpada się w momencie ostatnim, będąc w wielkim niebezpieczeństwie, kiedy nóż bandyty na gardle utacza kropelki krwi, a pętla owija się wokół szyi. Czyż nie? Nie tutaj.

Detektywi z Klasztornego Wzgórza

Plejada znanych

Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że Pani Orlińska rozpoczynając pisanie książki Detektywi z Klasztornego Wzgórza zrobiła sobie listę postaci historycznych, które fajnie ulokować w powieści, potem wybrała piękne i charakterystyczne miasteczko znane być może ze swojej młodości i tak powstała historia z historią w tle. Jaki w tym sens? Poziomem skomplikowania fabuły i językowo książka odpowiednia dla ośmiolatka. Żaden ośmiolatek nie zna Słonimskiego, Leśmiana, Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej, Prezydenta Mościckiego i jego świty o samym Kornelu Makuszyńskim nie wspomnę. Momenty, w których akcja przenosi się z Czerwińska do Warszawy, gdzie dostojni panowie w garniturach załatwiają sprawy urzędowe, wybierają się na partyjkę brydża, czy kawę do Małej Ziemiańskiej, odbiera tylko chęć na czytanie.

Brak emocji

Dziwnie jakoś to wszystko zostało przedstawione, nawet gdy komuś dzieje się krzywda jest ona tak opisana, że od razy wiadomo, że tak naprawdę nic się nie dzieje i nie ma się czego bać. Od razu widmo, że każdy kryzys zostanie zażegnany, a wszystkie kroki doprowadzą jak po sznurku do założonego celu. Z obranej drogi nikt nigdzie nie zboczy. Bohaterowie także nie wzbudzają specjalnych emocji, ani ich tu lubić ani nie lubić, sztywni jacyś, nieprawdziwi. Na wzmiankę zasługuje jedynie Epilog.  W Epilogu naziści, którzy także skarbu szukają (a tam gdzie naziści tam i zaraz ciśnienie skacze), bo to nie dobroduszni bandyci marynarze, a, no… NAZIŚCI! Źli do szpiku kości poplecznicy Hitlera, co to na Arkę Przymierza się zasadzali, a teraz na skarb Czerwińskiego Klasztoru polują. Tutaj powinna książka się zaczynać, a niestety się kończy.

Detektywi z Klasztornego Wzgórza

Templariusze i Mościcki

Tajemniczy i wyklęci, a bogaci, że ho ho. Wszystko pasuje, tylko gdzie tutaj oryginalność. Skarb Templariuszy, toż to banał jakich mało. Jest jakiś spór w czeluściach Internetów, o udzielenie schronienia uciekającym Templariuszom w Czerwińskim klasztorze, są tacy co w to wierzą, i tacy co między bajki i legendy tą historię każą wsadzić. Wykorzystanie tak oklepanych zakonników dołożyło mi jedynie argumentów żeby zdecydowanie odradzić książkę Detektywi z Klasztornego Wzgórza. Do tego przejazd Mościckiego. To czy jest to postać zasługująca na wyrażony w książce szacunek to sprawa wielce kontrowersyjna. Socjalista paskudny, figurant, Piłsudskiego kolega, po wybuchu wojny dzielnie zwiał do Rumunii. Kiedy tak patrzę na listę odznaczeń, które otrzymał ten człowiek, nawet z Etiopii, w mojej głowie włącza się utwór:

Ocena (według skali serwisu Lubimy Czytać)

Najśmieszniejsze jest to, że w zasadzie to ja czytam opowiadania Zdzisława Beksińskiego, tylko że ich czytać zbytnio się nie da (powoduje wymioty). Wolałam więc przeczytać coś dla dzieci, co też okazało się mało pożywne, ale przynajmniej strawne.

Ocena: 2 (bardzo słaba)

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *